Zdaniem prezydenta Słupska w Polsce bardzo brakuje lekarzy. Robert Biedroń nie może znaleźć odpowiedniego kandydata do szpitala w swoim mieście, mimo, że oferuje bajeczne warunki pracy. – Ci, którzy chcą godnie zarabiać, wyjeżdżają już na początku swojej kariery po prostu za granicę – mówi.
Robert Biedroń na antenie TVN24 zdradził, że szuka pediatry do miejskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Słupsku. Lekarz miałby świetną pensję i służbowe mieszkanie.
– I nie mogę znaleźć tego pediatry. Nie dlatego, że ta pensja jest za niska, ale dlatego, że po prostu takich pediatrów w Polsce jest bardzo mało. Ci, którzy chcą godnie zarabiać, wyjeżdżają już na początku swojej kariery po prostu za granicę, nie oczekując tak naprawdę ofertyw Polsce – tłumaczy.
Słowa Biedronia to komentarz do trwającego właśnie protestu lekarzy rezydentów. Prezydent Słupska nie jest jedyną osobą, która zwróciła uwagę na dramatyczny odpływ lekarzy za granicę. Podobny problem ma np. dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie dr Jarosław Rosłon.
– Płacę rezydentom nawet 100 zł za godzinę dyżuru, czyli za 24 godziny pracy w weekend mogą zarobić nawet 2,4 tys. zł, mimo to nie mam na nie chętnych - twierdzi. Dodaje, że dzięki rezydentom szpital utrzymuje ciągłość dyżurową i może funkcjonować.
Jak mówi, w jego szpitalu są takie oddziały, w których zaczynało brakować lekarzy.
– Poszukiwałem tych lekarzy na zewnątrz, czasem musiałem wręcz przepłacać, czasem musiałem zapłacić więcej po to, żeby utrzymać ciągłość dyżurową – mówi.