
Reklama.
Chorzy na nerwicę natręctw mogą mieć różne objawy. Delikatne, jak w przypadku osób, które starają się, by nie nadepnąć na połączenie między płytkami chodnikowymi. Inni wracają kilka razy do domu, bo nie mają pewności, że zamknęli drzwi albo wyłączyli żelazko. Ciężko chorzy ciągle myją ręce bardzo gorącą wodą, bo mają wrażenie, że cały czas są brudne, przeliczają przedmioty w swoim otoczeniu. Wiele rzeczy wykonują w sposób rytualny, jak Adam Miauczyński, główny bohater filmu „Dzień świra”.
Problem zaczyna się wtedy, gdy te rytuały uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Wrocławscy lekarze z Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego poinformowali, że specjalny stymulator mózgu wszczepiony pacjentce z nerwicą natręctw sprawił, iż objawy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych cofnęły się u niej aż o 50 proc. Dzięki temu może w miarę normalnie funkcjonować.
To pionierska metoda, do tej pory do leczenia nerwicy natręctw wykorzystywano środki farmakologiczne, np. antydepresanty, benzodiazepiny albo psychoterapię – tu świetnym przykładem jest inny filmowy bohater, detektyw Adrian Monk.
Zabieg wykonany na Śląsku wykorzystuje tzw. celowaną terapię neuromodulacyjną. Pacjentce, której nie pomogło leczenie farmakologiczne, wszczepiono stymulator pobudzający za pomocą elektrod określony fragment mózgu.
Wcześniej podobne zabiegi stosowano w przypadku osób cierpiących na choroby neurodegeneracyjne (m.in. parkinsona). Okazuje się jednak, że mogą być zaskakująco skuteczne również u pacjentów ze zdiagnozowaną nerwicą natręctw. Lekarze zachęcają do zgłaszania się do nich pacjentów ze zdiagnozowanymi zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi.
źródło: RadioZet.pl