Konstanty Radziwiłł zapowiada podwyżkę pensji rezydentów o 2 tys. zł. Nie ma jednak dla niego znaczenia, czy to kwota brutto, czy też netto
Konstanty Radziwiłł zapowiada podwyżkę pensji rezydentów o 2 tys. zł. Nie ma jednak dla niego znaczenia, czy to kwota brutto, czy też netto Fot. Filip Klim / Agencja Gazeta
Reklama.
Znany jest przypadek dwudziestolatka, który po maturze w technikum zrobił awanturę pracodawcy. Oburzył się bowiem kwotą, jaką otrzymał na konto. Zamiast 1800 zł, dostał nieco ponad 1300 zł, które stanowiła kwota netto.
Jak pokazuje raport Instytutu Wolności i Raiffeisen Polbank, co piąty Polak, który ma mniej niż 24 lata, nie odróżnia pensji brutto od netto. W wypadku starszych jest lepiej, lecz bez względu na wiek oba pojęcia myli co szósta osoba z wykształceniem podstawowym i co dziesiąta z zasadniczym zawodowym i ze średnim. W odróżnianiu kwoty netto od brutto mylą się nawet niektórzy – dokładnie 4 proc. – magistrowie.
Jeśli nie jesteśmy przedsiębiorcami, wynagrodzenie netto to kwota, którą otrzymujemy „do ręki”. Innymi słowy, jest to suma, która wpływa na nasze konto. Mamy więc do czynienia z naszym realnym przychodem, który powinien interesować nas najbardziej. Brutto to kwota już przed potrąceniem podatku i składek ZUS. Przy umowie o pracę, zarabiając 2500 zł brutto, otrzymujemy na konto 1808,10 zł netto.
Prowadząc firmę, różnica między brutto a netto nie dotyczy podatku dochodowego ani składek ZUS. Jedyną różnicę mamy w wypadku VAT.
Brak zrozumienia tych podstawowych pojęć wykazują też politycy.
– Przez najbliższe cztery lata wynagrodzenia rezydentów wzrosną o ponad 2 tys. zł – zapowiada w wywiadzie dla „Super Expressu” minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Problem w tym, że nie dostrzega on żadnej różnicy między kwotą brutto a netto.
Radziwiłł pojawił się ostatnio w programie „Jeden na jeden” Bogdana Rymanowskiego w TVN24. Tematem rozmowy był protest rezydentów, którzy domagają się wyższych, nie uwłaczających ludzkiej godności płac. Radziwiłł, tak jak wielu polityków przed nim, pokazał podczas trwania programu dobitnie swoje oderwanie od rzeczywistości.
Minister zdrowia został zapytany przez Rymanowskiego, czy zapowiadana przez niego podwyżka o 2 tys. zł to kwota brutto czy netto. Okazało się, że Radziwiłł sam nie wie, ile dostaje „na rękę”, przekonuje więc, że Polacy nie zawracają sobie takimi rzeczami głowy.
Jego zdaniem, rodacy patrzą na kwotę, którą mają w umowie, czyli brutto. – Panie redaktorze, czy pan pamięta dokładnie, ile na konto wpływa, czy wie pan, jaką umowę pan podpisał? Każdy z nas patrzy na to, ile podpisał w umowie o pracę – przekonuje Radziwiłł.
Problemy z odróżnieniem kwoty netto od brutto mają także inni politycy. Albo robią to umyślnie. Przykładem mogą być pensję górników, na których co jakiś czas wylewa się fala zwykłego hejtu. Do internetu trafiają informacje, że ta grupa społeczna zarabia nawet 7 tys. zł miesięcznie. Nie jest jednak sprecyzowane, czy chodzi o kwotę brutto, czy netto. Sami górnicy próbują walczyć z opiniami, jakoby zarabiali kokosy. Wrzucają do sieci paski ze swoich wypłat, czyli to, co realnie wpływa na ich konta.
Finalnie okazuje się, że za ciężką i niebezpieczną pracę otrzymują wynagrodzenie rzędu 3 tys. zł „na rękę”. W przypadku tej grupy zawodowej do średnich zarobków wliczają się także premie czy dodatki za specyficzny rodzaj pracy. Wszystko to sprawia, że można zarzucić im bajońskie zarobki, podczas gdy branża wciąż walczy o przetrwanie.