
Reklama.
Błąd to efekt nieprawidłowego wyliczenia, ile lat najprawdopodobniej będziemy pobierać emeryturę. Owocuje to wypłacaniem wyższych świadczeń, a w efekcie do wszystkiego dopłaca państwo. Dostajemy więcej o 180-250 zł, przez co rośnie deficyt budżetowy, który w 2017 r. sięgnie 46,7 mld zł.
Wszystko ujawnia raport „Przedziwne przypadki ZUS, czyli dlaczego warto umieć liczyć”, który przygotował ośrodek badawczy GRAPE. Wynika z niego, że o 9 mld zł zawyżono tegoroczne wypłaty emerytur. Mamy więc do czynienia z ok. 0,5 proc. PKB – równa się to rocznym wydatkom państwa na naukę i kulturę.
Warunki życia poprawiają się z każdym rokiem, a to oczywiście sprawia, że żyjemy coraz dłużej. ZUS nie może jednak brać tego pod uwagę, bo w ten sposób postąpiłby niezgodnie z ustawą. Tym samym, zakład ubezpieczenia zdrowotnego musi przyjąć, że w 2016 r. prawdopodobieństwo przeżycia przez 68-latka kolejnego roku było takie jak jeszcze w 2008 r.
– Koszt błędnego stosowania tablic przez ZUS będzie się powiększał tak długo, jak długo będzie się wydłużało nasze życie – mówi „Wyborczej” ekonomistka Joanna Tyrowicz, współautorka raportu.
Z raportu wynika, że poprawne wyliczanie świadczeń obniżyłoby dobrobyt obecnych emerytów. Przyczyniłoby się zarazem do tego, że państwo dokładałoby mniej do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Mogłoby tym samym np. pobierać niższe podatki.
ZUS wyjaśnia, że nie ma wpływu na błąd. Dostosowuje się bowiem do ustawy, która pokazuje, jak wyliczać kwotę emerytury w zależności od wieku. Zmiany mogłyby zajść, gdyby wprowadził je ustawodawca.
Błąd błędem, ale trzeba przyznać, że emerytury są w Polsce i tak na zatrważająco niskim poziomie. Dla wielu emerytów 200 zł, które dostają „ekstra”, ma ogromną wartość. Obecnie 250 tys. Polaków otrzymuje emeryturę mniejszą niż minimalna, a z ubiegłorocznych danych wynika, że prawo do pobierania świadczenia ma ponad 5 mln rodaków.
Źródło: Wyborcza