To ma być kuźnia talentów, w której wykuwać się będą niebanalne osobowości – deklaruje Maciej Sojka, dyrektor zarządzający Showmax Polska. Obecna od paru miesięcy w Polsce platforma chce stworzyć nad Wisłą odpowiednik amerykańskiego programu satyrycznego „Saturday Night Live”, w którym twórcy nie będą bali się podejmować kontrowersyjnych tematów i ostro komentować bieżące wydarzenia polityczne. Platforma uznała, że nie da się tego zrobić bez zapłacenia Amerykanom.
Kwota, jaką zapłacił Showmax Polska za prawa do amerykańskiego show nie została podana do publicznej wiadomości, ale nie o nią przecież chodzi. Bardziej o fakt, że wolimy kopiować zagraniczne pomysły zamiast stworzyć własny rozrywkowy format.
Z drugiej strony ciężko się Showmaxowi dziwić. Z nie do końca zrozumiałych przyczyn w Polsce skopiowane zza oceanu programy często odnoszą sukcesy. Wspomnijmy tu chociażby takie programy jak You Can Dance, The Voice of Poland czy MasterChef. Uwadze przeciętnego widza mógł także uciec fakt, że nawet swojskie „Koło Fortuny” było realizowane w oparciu o amerykańską licencję „Wheel of Fortune”.
Skupowane zagranicznych programów przyczyniło się do dzisiejszej pozycji rynkowej Polsatu i TVN-u. Teraz do Polski na białym koniu wkracza Saturday Night Live, który ma dźwignąć wyniki oglądalności Showmax. A przy okazji dokonać małej rewolucji. Zdaniem Sojki, pojawienie się SNL w Polsce będzie dla sceny komediowej tym, czym było wkroczenie TVN24 dla dziennikarstwa telewizyjnego. Czyli nową jakością i pewnego rodzaju punktem odniesienia dla wszystkich naśladowców.
Saturday Night Live to program emitowany w USA od 1975 roku. Trwa półtorej godziny i składa się ze skeczy wykonywanych przez stałą grupę komików. W rolę gospodarza wciela się gość programu, który jest zazwyczaj znanym aktorem, sportowcem czy piosenkarzem. Co istotne, odcinki emitowane są na żywo.
Showmax ma ambicje, by ten sam format wypełnić treściami bliskimi polskiemu odbiorcy i z udziałem polskich komików. Jakich? Tego platforma nie chce jeszcze zdradzić. Sojka podkreśla jednak, że ma nadzieję, że tak samo jak za oceanem, tak i w Polsce, SNL wykreuje nowe gwiazdy. W Stanach Zjednoczonych program pomógł rozwinąć skrzydła tak rozpoznawalnym dziś aktorom jak Bill Murray, Eddie Murphy czy Dan Aykroyd.