
Reklama.
Domki na drzewach to idea kojarzona raczej z amerykańskimi filmami, których akcja osadzona jest w latach 70. czy 80. Małgorzata Fraszka i jej mąż Jakub zrobili z tego jednak sposób na własne przedsięwzięcie i hobby jednocześnie. Niemal w centrum Nałęczowa para zamontowała na wysokości kilku metrów 4 apartamenty. W zależności do tego, czy zdecydujemy się na Jodłę, Grab, Sosnę czy Tuję zapłacimy od 340 do 510 zł za dobę. W weekendy ceny są jednak wyższe – zaczynają się od 390 zł, a kończą na 560 zł.
Mimo to, chętnych nie brakuje. – Obłożenie jest niemal 100-proc. – opowiada Małgorzata Fraszka. Ostrzega, że celując w weekend i nie chcąc wynajmować domku w zimę jednocześnie, na najbliższy wolny termin możemy liczyć dopiero w...2020 roku. Nieco lepiej będzie, jeżeli zdecydujemy się na urlop w jednym z ciepłych miesięcy w trakcie tygodnia. Wtedy czas oczekiwania spada, bo wolny apartament dostaniemy już w 2019. Szybciej będziemy w stanie wynająć wolny domek tylko w przypadku, gdy zrezygnujemy z konkretnych dat, wtedy jest szansa na upolowanie noclegu na drzewie już w ciągu kilku miesięcy.
Domek dla dziecka
Aż trudno dzisiaj uwierzyć, że tak oblegany interes mógł być dziełem całkowitego przypadku. Gwoli ścisłości trzeba na początku zaznaczyć, że para prowadzi jednocześnie agencję eventową i biuro podróży. Państwo Fraszkowie mieli więc świadomość, że tego typu inwestycje cieszą się powodzeniem np. w Stanach Zjednoczonych, ale również w bliższej nam Szwecji.
Aż trudno dzisiaj uwierzyć, że tak oblegany interes mógł być dziełem całkowitego przypadku. Gwoli ścisłości trzeba na początku zaznaczyć, że para prowadzi jednocześnie agencję eventową i biuro podróży. Państwo Fraszkowie mieli więc świadomość, że tego typu inwestycje cieszą się powodzeniem np. w Stanach Zjednoczonych, ale również w bliższej nam Szwecji.
Punktem wyjścia była jednak budowa domku dla ich syna. Domek miała powstać na działce którą pan Jakub chwilę wcześniej odziedziczył. – W toku poszukiwań inspiracji do jego budowy pomyśleliśmy, że mógłby być jednak większy, tak by zmieściła się tam cała nasza rodzina – opowiada pani Małgorzata.
W tak zwanym międzyczasie okazało się jednak, że na rozwój turystyki regionu można dostać dofinansowanie. – Postanowiliśmy z tego skorzystać – wspomina Fraszka. Pieniądze spłynęły z programu Swiss Contribiution – projektu współfinansowanego przez Szwajcarię w ramach ichniego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej. Zamiast jednego domku dla syna, powstały więc 4 porządnie wyposażone apartamenty.
– To miał być tylko miły dodatek do naszej dotychczasowej pracy i pretekst od tego żeby się wynieść z Warszawy – wspomina Fraszka. Duże zainteresowanie, jakie budzi wśród klientów spowodowało jednak, że para wyprowadziła się ze stolicy, w której studiowała i pracowała przez kilkanaście lat, i na stałe przeniosła się w okolice Nałęczowa. Swoich klientów państwo Fraszkowie obsługują osobiście, co rodzi pewne problemy.
– Początkowo wydawało się, że amatorzy takiego relaksu będą gościć od maja do października, a w zimę będziemy mogli, jak dotychczas, wyjeżdżać wspólnie na narty. Wyszło jednak na to, że żonglujemy terminami na zmianę – jedno z nas musi być cały czas obecne w ośrodku – opowiada.
Dla zmęczonych zgiełkiem i hałasem
Tym, co jej zdaniem, wyróżnia projekt „W Drzewach” jest bowiem właśnie niemal rodzinna atmosfera i kameralność. Z tego względu Fraszkowie nie chcą rozbudowywać ośrodka o kolejne domki. Boją się, że w ten sposób stracą swój największy atut.
Tym, co jej zdaniem, wyróżnia projekt „W Drzewach” jest bowiem właśnie niemal rodzinna atmosfera i kameralność. Z tego względu Fraszkowie nie chcą rozbudowywać ośrodka o kolejne domki. Boją się, że w ten sposób stracą swój największy atut.
– Przyjeżdżają do nas osoby, które są zmęczone zgiełkiem i tempem życia charakterystycznym dla dużych miast. Chcą pobyć trochę sami ze sobą i swoją rodziną, nie gapiąc się przy tym w telewizor – opowiada pani Małgorzata.
Deklaruje jednak, że choć przedsięwzięcie pochłania więcej energii niż zakładała, wraz z mężem nie rezygnuje jednak z pozostałych aktywności zawodowych. A te są równie nietypowe, co domki na drzewach.
– Od 14 lat prowadzimy agencję turystyczną Snow Plus Adventure, która oferuje wyjazdy narciarskie w niepopularne kierunki, takie jak Iran Laponia czy Kanada. Wyjeżdżamy tam z kameralną 20-30 osobową grupą, pod którą „szyjemy” cały program wycieczki. Chodzi nam o to by poznawać kraje, które odwiedzamy przez pryzmat nart – mówi Fraszka. Poza tym para zajmuje się również budową domów energooszczędnych, które w Polsce wciąż nie cieszą się jednak zbytnią popularnością. W przeciwieństwie do tych, zawieszonych na drzewach.