
Reklama.
Zniknięcie Synthos to dla warszawskiej giełdy problem. Mamy do czynienia z jedną z największych prywatnych spółek, które są na niej notowane. Giełdę opuści przedsiębiorca, który ma ogromny udział w budowaniu polskiego rynku kapitałowego. Sołowow to historycznie największy prywatny inwestor na Giełdzie Papierów Wartościowych. Mimo to z giełdą nie było mu po drodze już od pewnego czasu. W 2016 r. wycofał Rovese – spółkę akcyjną, zajmującą się produkcją ceramiki sanitarnej, płytek ceramicznych i gresów.
Sołowow uznał, że budowanie wartości Synthosu na warszawskiej giełdzie pozbawione jest dalszego sensu. Spółka musi sprostać wydatkom na inwestycje, a trudno to pogodzić z wypłatą zysku dla akcjonariuszy. Tymczasem wycofanie się z giełdy pozwoli lepiej konkurować na rynku globalnym.
Taka kolei rzeczy boli inwestorów. Synthos był ogromnie przez nich ceniony. W 2013 r. giełdę poruszyła wiadomość, że spółka wypłaci 1 mld zł dywidendy. Takie kwoty były osiągalne wyłącznie w wypadku akcjonariuszy państwowych koncernów energetycznych lub banków. W maju tego roku Synthos wypłacił ponad 600 mln zł.
Wezwanie do sprzedaży akcji Synthosu ogłosił w czwartek FTF Galleon, fundusz, który należy do Sołowowa. Cena jednej akcji to 4,78 zł. Galleon chce skupić te, które pozostają w wolnym obrocie. Kupno wszystkich oznaczałoby wydatek rzędu prawie 2,4 mld zł, a to zapewniłoby bycie w czołówce wezwań w historii Giełdy Papierów Wartościowych.
źródło: Puls Biznesu