
Reklama.
Idea Escape Roomu, czyli „pokoju ucieczki” jest bardzo prosta. Grupa uczestników w zamian za ok. 100-130 zł daje się zamknąć w tematycznie zaaranżowanym pomieszczeniu. By się z niego wydostać, musi rozwiązać serię łamigłówek.
Ten prosty patent, choć został prawdopodobnie wymyślony w USA (niektórzy wskazują również na Węgry lub Japonię), przynosi dzisiaj polskim biznesmenom ogromne pieniądze. Według szacunków Pulsu Biznesu, nad Wisłą funkcjonuje już niemal tysiąc takich pokoi. Tylko w grudniu mają one przynieść swoim właścicielom 12 mln złotych przychodu. Najpopularniejsze z nich są odwiedzane przez ponad 100 grup miesięcznie i generują przychody na poziomie 20 tys zł. To jednak tylko jedno pomieszczenie, co prężniej działający przedsiębiorcy mają ich już po kilkanaście, dzięki czemu na ich konta wpada co miesiąc nawet po 200-300 tys. złotych.
Wynajęcie odpowiednio dużego pomieszczenia w bloku, biorąc pod uwagę przyszłe zyski, to niemal żaden koszt. Profesjonalny Escape Room powinien być jednak dobrze wyposażony, a to wymaga już nieco większych pieniędzy, szacowanych na 60-80 tys. złotych. Szaleństwo, jakie ogarnęło naszych rodaków na punkcie pokojów ucieczki, sprawia jednak, że taka inwestycja zwraca się już w ciągu 6 miesięcy.
Duże nadzieje na dalszy rozwój branża wiąże z reklamą. Na Zachodzie firmy uznały bowiem, że pokoje ucieczki to dobre miejsce na działania marketingowe i decydują się na tzw. lokowanie produktu.
Swego czasu w bardzo nietypowy sposób pokoju ucieczki użyła również firma technologiczna DaftCode. Przejście stworzonego na ich potrzeby Hack Roomu (czyli Escape Roomu dla informatyków) było jednym z elementów procesu rekrutacji
źródło: Puls Biznesu