Reklama.
Każda minuta przeznaczana na dojazd wpływa negatywnie na samopoczucie. Podróże oznaczają często trzy rzeczy – stres, pośpiech i poczucie, że omijają nas rzeczy ważne. Wyjątkiem jest jazda na rowerze, która wpływa pozytywnie na nasze zdrowie i kondycję. W praktyce długa jazda autobusem czy tramwajem sprawia, że czujemy się gorzej, ponadto pogarsza się nasz apetyt, kondycja zdrowotna, a nawet jakość relacji z bliskimi i współpracownikami.
Bruno Frey i Alois Stutzer, szwajcarscy ekonomiści, tłumaczą, na co liczymy, katując się mozolnymi dojazdami. Ich zdaniem, wierzymy, że czas potrzebny na jazdę zrekompensują nam większe zarobki czy – w wypadku dojazdu na uczelnie – lepsza edukacja. Osiągając wspomniane profity, i tak poziom naszego szczęścia osobistego nie wzrasta, lecz podnosi się poziom frustracji.
Godzina podróży zmniejsza o 10 proc. intensywność rozwijanych relacji społecznych – donosi w swoje książce „Samotna gra w kręgle” Robert Putnam. Jego zdaniem, by zwiększyć radość z życia, kluczowe jest, by jak najbardziej przybliżyć do siebie okolice zamieszkania, pracy, załatwiania codziennych spraw i czerpania przyjemności.
– Muszę wstawać o 4.30 i podczas jazdy mam kilka przesiadek. Jazdę do pracy dwie godziny, tyle samo zajmuje powrót. Równie dobrze mógłbym mieszkać w Radomiu albo Łodzi. Nie mam przez to czasu na kontakt z bliskimi, bo dochodzą do tego jeszcze godziny spędzone w firmie – mówi w rozmowie z INN:Poland Artur, pracownik warszawskiej korporacji, mieszkaniec dzielnicy Wawer.
źródło: Magazyn Miasta