Reklama.
Zgodnie z kalsarikänni, prawdziwa przyjemność płynie z siedzenia w domu w samej bieliźnie i popijania wina. Można by nawet rzecz, że Polacy mają własną odmianę kalsarikännit, wedle której polscy mężczyźni odpoczywają na kanapie w bokserkach i, zamiast wina, popijają piwo. Jeszcze nikt niestety nie wymyślił dla tego zjawiska chwytliwej nazwy.
Według słownikowej definicji słowo kalsarikännit oznacza „uczucie, kiedy zostajesz sam w domu i pijesz w samej bieliźnie, bez zamiaru wychodzenia na zewnątrz”. Jak się to ma w zestawieniu z hygge?
Hygge jest pochodzącą z Danii „filozofią szczęścia i przyjemności”. Pojęcie sprowadza się do wszystkiego, co daje nam spokojną, niespieszną i przytulną atmosferę. Za sprawą hygge zatracamy się w chwili, cieszymy się z bycia z bliskimi lub samotnego spędzania czasu. Mamy pod ręką książkę i gorący kubek czekolady, ale trzymamy się z dala telefon czy komputer. Owijamy się kocem i zapalamy świece.
Tak opakowana historyjka doskonale się sprzedaje. Wystarczy wspomnieć, że w Polsce książki o hygge sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Czekamy więc aż rodzime księgarnie zaleją lektury na temat kalsarikänni.
źródło: mlodywschod.eu