
Reklama.
Nasz profil na Facebooku to nie wszystko. Mamy jeszcze jeden – nazwijmy go „cieniem” – ale jest on niewidoczny. Zbudowano go w oparciu o skrzynki odbiorcze i smartfony innych użytkowników Facebooka. Dane kontaktowe, które nigdy nie zostały powiązane z naszym profilem, stają się częścią konta. Ułatwia to Facebookowi lepsze tworzenie powiązań społecznościowych, informuje Gizmodo.
Większość użytkowników nie jest świadoma zasięgu i mocy takiego rozwiązania. Internauci nie zdają sobie sprawy z działania całego mechanizmu. Ale trwa to do czasu, aż na Facebooku pojawi się niewiarygodna rekomendacja, której się nie spodziewaliśmy, a która wskazuje na „grzebanie” w najgłębszych kontaktach.
Zakładając konto, Facebook prosi nas o przekazanie książki adresowej. Wszystko, byśmy mogli łatwo „znaleźć znajomych”. Na smartfonach pod przyciskiem „Rozpocznij” napisano drobnym drukiem „Informacje o Twoich kontaktach zostaną wysłane na Facebooka, aby pomóc Tobie i innym znaleźć szybciej znajomych”. Nawet po kliknięciu na „Dowiedz się więcej”, nie otrzymujemy jasnych informacji na temat całego procesu.
Wyrażając zgodę na udostępnianie swoich kontaktów, wszystkie z nich zostaną przesłane do Facebooka. Sieć użyje ich, by wyszukać połączenia między wszystkimi, których znasz lub znałeś w przeszłości – niezależnie od tego, jakie łączą cię z nimi relacje. Proces ten odbywa się jednak „po cichu” i nawet go nie widzimy. Dotyczy to kontaktów w telefonie, jaki i konta pocztowego.
Możliwe więc, że nagle w ramach rekomendacji znajdziemy osobę, z którą wiążą nas relacje czysto zawodowe lub będzie to osoba, której nie mamy już w kontaktach. Lecz ona nadal posiada nasz numer. Na Facebooku wyskoczy więc nam np. była dziewczyna, o której wolelibyśmy zapomnieć.
Jak tłumaczy się Facebook? Jego rzecznik prasowy przekonuje, że mogą istnieć wiarygodne wyjaśnienia większości przypadków rekomendowania ludzi, które wskazują na daleko idące sięganie po informacje na nasz temat. Miałoby chodzić o „wzajemne przyjaźnie” czy osoby „mieszkające w tym samym mieście”.
źródło: Gizmodo