Święta Bożego Narodzenia za pasem, na ulicach zaczynają się pojawiać świąteczne ozdoby, a sklepy, jak co roku, grają wizerunkiem Mikołaja, by skłonić nas do wydawania pieniędzy już w listopadzie. Dla Poczty Polskiej zaczyna się najtrudniejszy okres w roku. W ręce ich pracowników trafia nawet pół miliona paczek dziennie. A chętnych do pracy nie ma zbyt wielu.
Płacą nawet 22 zł/h, pozwalają przyjść tylko na kilka godzin dziennie, a do najcięższych zadań zaprzęgają więźniów, żebyś się przesadnie nie spocił. Poczta Polska podjęła bezwzględną walkę o pracowników przed świątecznym szczytem zakupowym. I według słów jej przedstawicieli, wygrywa.
Walka z konkurencją
InPost, Amazon, Poczta Polska – wszystkie te firmy w okresie świątecznego szczytu zaczynają cierpieć na brak pracowników. Zaczyna się konkurencja, która powoduje, że płace windowane są do poziomów, o których jeszcze kilka lat temu można było tylko pomarzyć.
– Kampanię rekrutacyjną rozpoczęliśmy już we wrześniu. Zwiększyliśmy wówczas liczbę pracowników stałych i zaczęliśmy informować o rekrutacji sezonowej – opowiada Justyna Siwek, rzecznik prasowy Poczty Polskiej.
Narodowy operator szuka łącznie ok. 1300 osób do pracy w charakterze kierowców, kurierów i pracowników sortowni. Niemal tysiąc z nich udało się już znaleźć, szczyt świątecznych zamówień wciąż jest jednak przed nami, dlatego pocztowcy nie rezygnują z dalszych poszukiwań.
Presja płacowa wywierana przez konkurencję powoduje, że stawki dla pracowników sezonowych osiągnęły w tym roku bardzo wysoki poziom. Ale wszystko zależy od lokalizacji, czytaj: liczby konkurentów. Justyna Siwek opowiada, że godzinówki wahają się od 14 do 22 zł/h brutto, co oznacza, że możemy wyciągnąć nawet 16 zł na rękę. – Największa konkurencja jest na Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce i Warszawie – dodaje Siwek.
Przedstawiciele poczty zrobili w tym roku wiele, jeżeli nie wszystko, by ludzi w tym newralgicznym momencie roku nie zabrakło. Jerzy Garycki, dyrektor Pionu Operacji Logistycznych, zauważył, że firma jest otwarta nawet na osoby, które do pracy postanowią przyjść tylko na kilka godzin dziennie. W godzinach 16-21, oraz między 3 a 9 rano, zapotrzebowanie na dodatkowe ręce do pracy jest bowiem największe.
Co więcej, „najcięższe prace przeładunkowe” zostały według słów dyrektora PP, zarezerwowane zostały dla...więźniów. Poczta nie ma bowiem zamiaru rezygnować z ich usług, choć wiąże się z nimi wiele kontrowersji. Ba, skazanych nawet przybędzie.
– Na okres szczytu świątecznego zatrudnienie znajdzie dodatkowych kilkudziesięciu więźniów – zauważył Garycki. Co jest tego powodem? – Jako narodowy operator koncentrujemy się przede wszystkim na polskich pracownikach. Stąd pierwsze wyjście było do skazanych, którzy jednak są Polakami i ich resocjalizacja jest dla nas ważniejsza – dorzucił zapytany o pracowników z Ukrainy. Tych, na poczcie możemy dzisiaj policzyć praktycznie na palcach jednej ręki.
Walka z czasem
– Już tej chwili tygodniowy wolumen paczek to ponad 1,4 mln – opowiada Garycki. Pocztowcy wiedzą jednak, że to dopiero początek. W ubiegłym roku w ciągu 7 dni przez pocztę potrafiło przejść ich nawet 2 mln, a w tym roku ten rekord ma zostać pobity.
Aby móc sprawnie panować nad szczytem świątecznym PP uruchomiła centralną dyspozytornię, która pracuje 24h dziennie przez 7 dni w tygodniu. Jej pracownicy mają dostęp do telewizji przemysłowej w 14 sortowniach na terenie całego kraju. Wszystko po to, by zatorów było jak najmniej.
– Zamawiają dodatkowe samochody, przekierowują dostawy do mniej obciążonych węzłów. Dlatego nie powinniśmy się dziwić, że przesyłki nadane w Krakowie mogą iść od Warszawy przez Zabrze – dodaje dyrektor Poczty Polskiej.
Dyspozytornia ma również stały kontakt z GDDKiA i na bieżąco otrzymuje komunikaty o zdarzeniach na drogach. Pojazdy dostają informacje np. o tym, jaką trasą powinny pojechać, by uniknąć korków.
By uporać się z przesyłkami, poczta postanowiła również rozszerzyć czas działania.
– Od 25 listopada uruchamiamy dostarczanie przesyłek w soboty na terenie Warszawy, a od 2 do 23 grudnia taka usługa pojawi się w większość polskich miast – zaznacza Garycki.