Ustawodawcy zapomnieli, że praktycznie każdy sklep Biedronki czy Lidla prowadzi wypiek pieczywa na miejscu, więc de facto jest piekarnią.
Ustawodawcy zapomnieli, że praktycznie każdy sklep Biedronki czy Lidla prowadzi wypiek pieczywa na miejscu, więc de facto jest piekarnią. Foto: Maciej Kuroń / Agencja Gazeta
Reklama.
Sejmowa prawa strona jest z siebie bardzo zadowolona po przyjęciu ustawy o zakazie handlu w niedziele, ale wiele wskazuje na to, że nie za bardzo ma z czego. W nowym prawie obowiązuje generalny zakaz prowadzenia sprzedaży, ale posłowie zapisali w nim niemal 30 wyjątków.
Handlować będą mogły choćby sklepy na dworcach, co ma być związane z obsługą podróżnych. Problem w tym, że przynajmniej kilka galerii handlowych w Polsce jest zintegrowanych z dworcami kolejowymi – choćby w Warszawie, Krakowie, Poznaniu etc.
Ale największe kontrowersje budzi wyjęcie spod zakazu handlu innych podmiotów – piekarni. Ustawodawcy zapomnieli, że praktycznie każdy sklep Biedronki czy Lidla prowadzi wypiek pieczywa na miejscu, więc de facto jest piekarnią.
W ustawie nie zapisano jaki procent sprzedaży ma stanowić pieczywo wypiekane na miejscu, więc oba podmioty mogą lege artis otwierać swoje podwoje w każdą niedzielę.
Co więcej – większość sieciowych supermarketów również ma własne piekarnie, choćby Tesco, Auchan, Carreofur czy Leclerc. Wygląda na to, że posłowie chcieli zakazać handlu właśnie dużym podmiotom, jak dyskonty czy supermarkety a uderzyli w mniejsze sklepy, które zamierzali chronić.
Ustawa nie weszła jeszcze w życie, trafiła do Senatu, ten zaś może wprowadzić swoje poprawki i dopiero potem odesłać ją prezydentowi do podpisu.