Zaraz, zaraz, to jeszcze działa?! – pomyśli każdy, kto zobaczy na Twitterze wpis Wojtka Jabczyńskiego, rzecznika prasowego Orange. Nie dość, że działa to korzystają z niej tysiące Polaków. Mowa o zegarynce, automatycznej usłudze podającej przez telefon aktualną godzinę.
Aż trudno uwierzyć, że zegarynka ciągle istnieje i ma się w najlepsze. Kiedyś dzwoniło się na nią głównie po to, by sprawdzić, czy działa. Głos z automatu nie był specjalnie przyjemny, brzmiał bardzo oficjalnie, ale miał pewne właściwości kojące. Wiele osób dzwoniło na zegarynkę tylko po to, by uspokoić się np. po domowej sprzeczce.
W Polsce po raz pierwszy zastosowano urządzenie tego typu (własnego patentu) w 1936 roku. Głosu do nagrania użyczyła aktorka Lidia Wysocka. Przez ostatnie lata była dostępna po wykręceniu numeru 926, obecnie jest to 19226.
Wojtek Jabczyński pisze na Twitterze, że w ciągu 10 miesięcy 2017 roku Polacy zadzwonili na zegarynkę aż 125 220 razy.
Są też złe wieści – jedna minuta połączenia kosztuje 71 groszy brutto. Wynika z tego, że na samo sprawdzanie godziny przez telefon wydaliśmy w tym roku 88 906 złotych i 20 groszy. Spora suma.
Zegarynka podaje datę i zapowiada godzinę – mówi, że będzie godzina np. 11:34 i 10 sekund. Po tym następują trzy piknięcia. Ostatnie oznacza dokładnie tę godzinę, którą zapowiedziała zegarynka.
Co ciekawe, nie jest to jedyna tego typu usługa, która ciągle działa. Nadal możemy sobie zamówić budzenie na telefon i skorzystać z innych udogodnień. Pod numerem 19229 działa serwis informacyjno-rozrywkowy. Zakres podawanych informacji to świat numerologii, rozrywka dla dzieci w postaci ulubionych wierszowanek oraz przepisy kulinarne z różnych stron świata. Ciągle można też zamówić rozmowę międzynarodową (19051) lub międzymiastową (19050) a nawet poprosić o rozmowę na koszt odbiorcy (19222).