Bitbay to polska giełda pozwalająca na handel kryptowalutami. Także wyjątkowo rozchwytywanym w ostatnim czasie Bitcoinem. I być może popełnia właśnie największy błąd w swojej historii, zapraszając do siebie wyjątkowo szemranego naśladowcę najsłynniejszej kryptowaluty świata.
Bitbay to najstarsza giełda kryptowalut w Polsce, została założona w 2014 roku w Katowicach. Daje możliwość handlowania w Europie 18 rożnymi kryptowalutami (w tym słynnym Bitcoinem) i obsłużyła do tej pory transakcje warte 50 mln euro. Na rodzimym rynku możemy uznać ją wręcz za mainstreamową – w październiku giełda została bowiem sponsorem tytularnym gali Boxing Night wypychając z nazwy...Polsat. Chwilę wcześniej, w sierpniu, Polacy ruszyli natomiast ze swoim biznesem w Indiach.
Teraz na wizerunku katowiczan pojawiła się jednak widoczna rysa. Wszystko przez plany dopuszczenia od stycznia 2018 roku do obrotu nowej, kontrowersyjnej kryptowaluty FuturoCoin. Jako pierwszy alarm wszczęło Polskie Stowarzyszenie Bitcoin, które na swojej stronie zaprezentowało list otwarty do Bitbay.
– Sprawa jest dla nas bardzo przykra – opowiada nam Lech Wilczyński z PSB. I wymienia podstawowe zarzuty wobec wprowadzeni na platformę FuturoCoina. – Istnieją pewne standardy dotyczące wprowadzania na rynek projektów otwartoźródłowych. Tutaj wszystkie z nich zostały kompletnie pominięte. Z kodem źródłowym zapoznała się tylko jedna giełda. Cała reszta też jest owiana aurą tajemnicy. Emitent nie przedstawił np. białej księgi (analizy produktu - przyp. red.) – zauważa ekspert. Ale to jego zdaniem, nie jest jeszcze najgorsze. FuturoCoin został bowiem wypuszczony przez działającą w branży MLM spółkę FutureNet.
– Branża stara się tego unikać, to przecież woda na młyn dla krytyków kryptowalut. Słysząc coś takiego, do razu zapala nam się czerwona lampka – dodaje Wilczyński.
Szybki rzut oka na publikacje dotyczące FutureNet pozwalają, skąd te obawy. Rok temu o platformie pisała „Gazeta Prawna”, określając ją mianem „internetowego Amwaya”. O co chodzi? Portal obiecuje łatwy zarobek, polegający na zakupie pakietu reklamowego FutureAdPro, który umożliwia kierowanie ruchu na strony internetowe. Użytkownik ma zarabiać z jednej strony na przychodach z reklam (którymi platforma dzieli), z drugiej – na polecaniu zakupu kolejnym użytkownikom. Twórcy FutureNet chwalą się, że do współpracy wciągnęli już 2,5 mln osób.
Teraz zarejestrowana na Wyspach Marshalla (sic!) spółka chce wejść z własną kryptowalutą (może w myśl zasady "swojego Bitcoina mam i ja"?) na Bitbay. Prezes giełdy Sylwester Suszek zapowiedział na konferencji FutureNet w Makau, że stanie się to już w styczniu 2018 roku. Przy samym wydarzeniu warto się jednak chwilę zatrzymać. W jego trakcie właściciel FutureNet pokazał bowiem slajd, z którego wynika, że jego kryptowaluta miałaby zadebiutować na kilkunastu najważniejszych giełdach na świecie. Firma szybko zdementowała tę informację. Czyżby chodziło więc o wizualizację à la Łukasz Jakóbiak?
– Cieszymy się, że event w Macau spotkał się z tak ogromnym zainteresowaniem i odzewem ze strony internautów. W sieci pojawiają się niestety błędne informacje podawane przez prywatne osoby, jakoby #FutureNet podał nazwy konkretnych giełd poza Bitbay na których pojawi się FuturoCoin – czytamy na oficjalnym fanpage'u. Brzmi to, niestety, podobnie do niechlubnej konferencji dasCoina, którą mieli reklamować polscy celebryci. Ci jednak błyskawicznie odcięli się od promowania projektu. Sam dasCoin uchodzi natomiast w środowisku za przykład piramidy finansowej.
FutureNet próbuje się ogrzać w blasku sławy Bitcoina. Najsłynniejsza kryptowaluta świata przebiła chwilowo poziom 11 tys. dolarów za sztukę. Twórcy FuturoCoina przekonują, że już na starcie są lepsi. Bitcoin startował wszak od zera, nowa kryptowaluta ma już natomiast 2,5 mln potencjalnych klientów. Problem w tym, że bitcoinem możemy zapłacić w każdym punkcie, który przyjmuje takie płatności. FuturoCoin z zasady ma być produktem służącym do wewnętrznych płatności w obrębie firmy.
Prezes Suszek ekscytował się niedawno kolejnymi rekordami bitymi przez Bitcoina. – 33,5 tys złotych, urośnie czy spadnie? – dopytywał się. Cóż jeżeli inwestorzy podzielą obawy Polskiego Stowarzyszenia Bitcoin może się okazać, że to bez znaczenia, bo tą kryptowalutą i tak nikt u Suszka nie będzie chciał handlować.
– Współpraca z tego typu podmiotem z pewnością nie przysłuży się wizerunkowi największej pod względem liczby obrotów giełdy e-walutowej w Polsce, czego efektem może być także odejście części klientów z Państwa platformy – zauważa stowarzyszenie.