Targi sakralne Lub Sacro w Lublinie
Targi sakralne Lub Sacro w Lublinie Jakub Orzechowski/Agencja Gazeta
Reklama.
– Jesteśmy częścią UE, chcemy ją rechrystianizować, bo w wielu miejscach nie śpiewa się już kolęd, kościoły są puste, to smutne – tłumaczył kilka dni temu na antenie telewizji Trwam Mateusz Morawiecki. Świeżo zaprzysiężony premier wie o czym mówi, Polska wszak dewocjonaliami stoi.
O naszej pozycji w Europie najlepiej świadczy frekwencja na corocznych targach SacroExpo w Kielcach. W 2016 roku zjechało się na nie 4,5 tys. zwiedzających i 280 wystawców. Dzięki temu targi są drugą co do wielkości imprezą sakralną w Europie.
Sklepy z dewocjonaliami rozsiane są po całej Polsce, na miano stolicy branży zasługuje jednak Częstochowa. Autor bloga o dewocjonaliach radzi wręcz, by celować w lokalizacje tuż obok klasztoru Jasnogórskiego. - Większość sklepów z dewocjonaliami, znajduję się na ulicy 7 kamienic oraz przy innych ulicach w około całego obszaru Jasnej Góry - zauważa.
logo
mat. pras.
Nie tylko Częstochowa dewocjonaliami stoi. Międzynarodową karierę robi np. krakowska Victorianna, która wyspecjalizowała się w rękodzielniczym wytwarzaniu wielkanocnych i bożonarodzeniowych przedmiotów. A wśród nich szopki, aniołki i baranki. Na swojej stronie firma chwali się, że wysyła je do USA, Włoch, Szwajcarii, Szwecji i na Słowację.
Jeszcze większy wybór dewocjonaliów znajdziemy w ofercie jednego z branżowych potentatów. Kristarex Krzysztofa Jeża powstał jeszcze przed wojną – w 1938 roku. Od czasu, gdy jego założyciel przestał być gnębiony przez funkcjonariuszy SB (PRL-owskie władze wymagały zgód na handel dewocjonaliami, a miały go tylko dwa przedsiębiorstwa w kraju) firma zaczęła obsługiwać największe świątynie kultu religijnego w kraju jak Licheń czy Łagiewniki, wysyła również towary m.in. do Anglii, Szwajcarii, Włoch i do naszych sąsiadów. Na liście odbiorców znajdziemy także USA i Białoruś.
O szczegółach przedstawiciele tych firm nie chcą jednak rozmawiać lub zwyczajnie...nie mają na to czasu. Taka sytuacja ma miejsce nie tylko u największych producentów i hurtowników. Nawet mniejsi gracze na rynku z trudem znajdują czas na wymienienie kilku spostrzeżeń.
– O naszej pozycji w Europie niech świadczy fakt, że polskie firmy eksportują dewocjonalia nawet do Włoch, choć to przecież kraj słynący z tego rodzaju wyrobów. W dodatku miejscowi producenci robią naprawdę ładne rzeczy – opowiada nam Jacek Szewczyk jeden ze współwłaścicieli częstochowskiej firmy GIFT.
Szewczyk przyznaje, że okres przed świętami Bożego Narodzenia rzeczywiście pobudza klientów do zakupów, w jego ocenie prawdziwe żniwa przypadają jednak na wakacje. Najlepszy jest sezon letni, to jest właściwie nasz sezon główny. Wiąże się to m.in. z ruchem pątniczym. To okres od kwietnia do września – zauważa.
logo
liturgiczny.pl
Co sprzedaje się najlepiej? – U mnie najlepiej idą breloki i przylepce np. takie ze św. Krzysztofem i św. Antonim – dodaje.
I to jest zdecydowanie dobra wiadomość biorąc pod uwagę, na jakie "perełki" możemy natrafić, surfując po internecie. Niedawno furorę zrobił np. pluszowy Jezus wypuszczony na rynek przez Dystrybucję Katolicką. Poza nim w ofercie sklepów możemy jednak znaleźć również takie okazy jak Jan Paweł II uwięziony w szklanej kuli czy podświetlaną figurkę ze świętą rodziną w futurystycznych kształtach. Wrażenie robi też koszulka z napisem: Jezus Chrystus wczoraj, dzisiaj ten sam i na wieki" wykonana w stylistyce, którą nie pogardziłaby kultowa seria "Szybcy i wściekli".
Na wypadek jednak, gdyby eksport dewocjonaliami przygasł, na ratunek zawsze przyjdą rodzimi odbiorcy. Popyt jest podobno niezmiennie duży. – Po śmierci papieża przez jakiś czas sprzedaż spadła. Nie trwało to jednak długo, sytuacja szybko wróciła do normy – opowiada Szewczyk.
To co się sprzedaje po śmierci Jana Pawła II? – dopytuję. – Następni papieże – śmieje się właściciel GIFT. W razie czego ruch w interesie zapewnić może zresztą kancelaria prezydenta. Na początku tego roku pisaliśmy, że Andrzej Duda zamówił sobie akcesoria religijne za ponad 6,5 tys. złotych. Tylko za same różańce i sznury modlitewne dał wówczas 4,2 tys. złotych.
logo
e-religijne.pl
Polscy producenci mają jednak jeden problem. Od pewnego czasu coraz bardziej na rynku rozpychają się dewocjonalia przysyłane z Chin. – Nie można im nic zarzucić, ale i tak stawiamy na polską produkcję –
opowiadała Onetowi Janina Aniołek – Tyrek, z cieszącej się 100-letnia tradycją hurtowni "Aniołek".
Sprzyja temu z pewnością fakt, że, zdaniem Szewczyka, polskiego klienta nie obchodzi, czy krzyżyk został zrobiony w Polsce, czy w Państwie Środka.