Kierowca aplikacji przewozowej Taxify powoduje wypadek, wyprasza pasażerów z samochodu, ranna pasażerka szuka pomocy na własną rękę. Na koniec przedstawiciel przewoźnika wysyła niestosowanego maila – taka sytuacja naprawdę zdarzyła się w Warszawie. Dopiero reakcja centrali uchroniła firmę przed wizerunkową wtopą.
Warszawa jest jedynym polskim miastem, w którym jeżdżą kierowcy Taxify. Usługa działa prawie identycznie, jak Uber. Jeden z jej użytkowników przedstawił na Facebooku relację z niemiłej przygody, jaka go spotkała. Jechał z koleżanką na koncert, gdy kierowca spowodował niegroźny – jak wszyscy sądzili – wypadek na ruchliwej trasie.
Najgorsze wydarzyło się później. Według relacji oboje pasażerów zostało wyproszonych z samochodu na ruchliwej trasie, gdzie udało im się zamówić innego przewoźnika. Niestety okazało się, iż pasażerka ma ranę nogi. Para udała się więc do szpitala, gdzie na oddziale ratunkowym kobieta została zszyta i dostała partię zastrzyków. Szpital wystawił rachunek. Użytkownik nie precyzuje za co dokładnie, ale twierdzi, iż przesłał go do Taxify.
Razem z rachunkiem wysłał opis całej sytuacji. Przedstawiciel Taxify odpowiedział dopiero po 4 dniach. Ton i treść wiadomości można określić jako bardzo niestosowne. Użytkownik aplikacji pokazał wiadomość na swoim profilu na Facebooku.
– W tym momencie nie są państwo nawet zarejestrowani przez policję jako uczestniczy zdarzenia, bo Państwa tam nie było – pisze „Jaroslaw from Taxify”. I to pomimo faktu, iż we wcześniejszych zdaniach udowadnia, iż doskonale wie, o jaką sytuację chodzi. Na dodatek wylicza wszystkie drobne błędy, jakie popełnił użytkownik, podczas zgłaszania problemu, na tym opierając swoją linie obrony.
Komentujący zwracają uwagę, że faktyczna wina leży po stronie kierowcy, samo Taxify jest tylko pośrednikiem i niekoniecznie musi ponosić odpowiedzialność za zdarzenie.
Władze Taxify w Polsce szybko zareagowały na wpis. Dyrektor regionalny firmy na nasz kraj zapewnił redakcję INN:Poland, że rozmawiali już ze wszystkimi uczestnikami zdarzenia. Poszkodowani zostali przeproszeni, zarówno za za zaistniałą sytuację, jak i niestosowną odpowiedź pracownika. Sprawa została przekazana do firmy, która zajmie się dalszą obsługą formalności. Dyrektor zapewnił nas też, że kierowca został zablokowany, a pracownik działu obsługi klienta – ukarany dyscyplinarnie.
Czujecie się oszukani przez sieć handlową, bank, telekom? Macie wrażenie, że ktoś nabija was w butelkę? Chcecie przeczytać o konkretnych tematach? Piszcie na naszą skrzynkę interwencyjną: interwencje@innpoland.pl