iPhone źle działa (lub nie dziala) na mrozie, ma słabe baterie, a producent celowo spowalnia iPhone’y, których baterie się zużywają. Jakby tego było mało, wciska klientom, że to dla ich dobra. Apple zakpił ze swoich użytkowników i co? Nic, iPhone'y nadal będą sprzedawać się rewelacyjnie. Bo Apple'owi wolno więcej.
Ostatnio świat technologii rozgrzała wieść o tym, że inżynierowie Apple’a przyznali się do celowego spowalniania swoich telefonów. Dlaczego? Bo bateria po pewnym czasie nie jest już dostatecznie wydajna, by dźwignąć wszystkie procesy telefonu.
W przypadku, gdy zużycie prądu jest zbyt duże, telefon mógłby się po prostu wyłączyć, więc sprzęt zwalnia i w ten sposób zapewnia ciągłość działania i pracy baterii. Cóż, wolniej, ale... stabilnie?
Wielu klientów poczuło się oszukanych, w Stanach pojawiły się już pierwsze pozwy konsumenckie przeciw Apple. Dziwić może fakt, że w telefonach za grube tysiące złotych montowane są baterie, które nie są w stanie odpowiednio napędzić sprzętu lub szybko się zużywają, zależnie od punktu widzenia. Producenci androidowych smartonów są w stanie zmieścić w nich większe baterie czy więcej RAM niż Apple. Ten zawsze twierdził, że mocniejsze podzespoły są niepotrzebne, bo iOS jest mniej zasobożerny niż Android. Nawet jeśli postawę Apple można tłumaczyć dbałością o komfort użytkowników (na co porwaliby się tylko najzagorzalsi wyznawcy marki), to niedopuszczalne jest, że producent nie poinformował o tym klientów.
Inny producent musiałby miesiącami, jeśli nie latami, walczyć o odbudowanie zaufania po takim skandalu. Ale nie Apple. O tym, jak nieracjonalna potrafi być potęga marki, opowiada w rozmowie z INN:Poland Jacek Kotarbiński, ekspert z dziedziny marketingu, autor książki "Sztuka Rynkologii".
Dlaczego takie rzeczy uchodzą firmie na sucho?
– Trudno wytłumaczyć to jednym zdaniem. Apple ma złożony model biznesowy, inny niż konkurencja. Został stworzony jeszcze przez Steve’a Jobsa. Wyszedł on z założenia, że tworzy pewien ekosystem produktów i ekosystem marki, który nie musi być integrowany z innymi, jak to było choćby z produktami Windowsa czy komputerów osobistych w ogóle. Apple zbudował ten ekosystem, tworząc produkty na swój sposób innowacyjne, a przede wszystkim je komercjalizując – tłumaczy Jacek Kotarbiński.
Dodaje, że firma z Cupertino nauczyła się zarabiać na innowacjach, których nie udało się wcześniej zrobić komuś innemu. Tak było choćby z ekranami dotykowymi, które istniały wcześniej w mniej lub bardziej doskonałej formie. Apple wypromował też cały obszar tabletów, bo iPad również, na swój sposób, był produktem nowym, ale nie pierwszym w swoim rodzaju.
– Udawało im się to głównie za czasów Jobsa, który był głównym dyrygentem orkiestry i integrował różnego rodzaju systemy. Na dodatek dawał im określoną, wysoką jakość – pomijając oczywiście pewne niedoskonałości – mówi nam Kotarbiński.
Ekspert dodaje, że to zrodziło w wielu osobach oczekiwanie, iż Apple będzie ciągle motorem postępu i wyznacznikiem trendów jeśli chodzi o rozwój technologiczny. Tymczasem rzadko bierze się pod uwagę, że smartfony to tylko sprzęt, a wiodącą rolę odgrywają aplikacje. A w tym segmencie Apple jest niezwykle silny, również biznesowo. Sklep z apkami przynosi miliardy dolarów dochodu, firma pobiera od deweloperów prowizję w wysokości 30 procent.
Co ze smartfonami?
– Tutaj pojawiają się różnego rodzaju niuanse. Można przecież dyskutować, w jaki sposób mają się rozwijać smartfony. I dochodzimy do pytania: co może być lepszego? Szybkość działania, lepszy aparat? Apple pozycjonuje swoje produkty jako towary z wyższej półki, może nie ekskluzywne, ale premium. Taką też prowadzą politykę cenową. Oni się już nie ścigają z Samsungiem w sensie pewnego pozycjonowania marki. Tworzą własną kategorię, w której grają praktycznie sami – mówi Jacek Kotarbiński.
A jak to się ma do słabych baterii czy małej w porównaniu do innych smart fonów pamięci RAM?
Okazuje się, że Apple po prostu może sobie na to pozwolić, a klienci i tak wybaczą mu większość win.
– Apple nie musi być przywódcą technologicznym. To, że inny smartfon ma lepszy aparat czy większą baterię, nie robi na nich wrażenia. Ludzie i tak kupią iPhone’a, dlatego, że to produkt Apple. I to jest siła marki. Z punktu widzenia swojej wartości doszli to takiego momentu, gdy tworzą silne związki emocjonalne swojego klienta i swojej marki – konkluduje Kotarbiński.