
Reklama.
- BMZ Poland otworzyło nową fabrykę. Rozwiązania tworzone w Gliwicach trafią na europejskie rynki - ekscytowała się we wrześniu "Gazeta Wyborcza". Z czasem entuzjazm jednak opada. Spółka nie może bowiem znaleźć wystarczającej liczby pracowników.
Niemiecka firma jest ucieleśnieniem tzw. american dream. Powstała w 1994 roku jako start-up, dzisiaj ma już status globalnej korporacji. BMZ zajmuje się produkcją systemów zasilania do pojazdów elektrycznych. A że popyt na tego typu formę transportu rośnie, rosną również zyski Batterien-Montage-Zentrum. Niedawno media donosiły o kontrakcie, w ramach którego BMZ ma dostarczyć 1000 zestawów akumulatorów do autobusów elektrycznych firmy Eurabus za równe 150 mln euro.
Nad Wisłą dynamika jednak wyhamowała. Niedawno otwarty za 9 milionów euro zakład w Gliwicach boryka się bowiem z problemem braku pracowników. Do tej pory BMZ zatrudniło tam 700 pracowników, z rekrutacją kolejnych 150 ma już jednak duże problemy. Niemcy szukają do swojej fabryki m.in. specjalistów IT i inżynierów.
– Informacja prasowa o zwiększaniu zatrudnienia w gliwickim oddziale BMZ opatrzona była adnotacją o trudnościach, jakie firma ma z pozyskaniem pracowników – zauważa portal wysokienapiecie.pl
Co jest tego przyczyną? W rozmowie z portalem Jakub Gontarek, ekspert rynku pracy w Konfederacji Lewiatan, opowiada, że w Polsce jest zbyt mały rynek specjalistów-praktyków. Zdaniem eksperta, większość z nich rozwija się w „sferze teoretyczno-intelektualnej” i nie pracuje na rzecz biznesu.
źródło: wysokienapiecie.pl