
Reklama.
Nawet o 50 procent potrafią się rozmijać oczekiwania kandydatów do stanowiska z tym, co ma do zaoferowania potencjalny pracodawca – twierdzi Grażyna Raszkowska. Problem w tym, że zanim do tego obopólnego rozczarowania dojdzie, zarówno rekrutujący, jak i rekrutowani muszą stracić sporo czasu – podkreślała w debacie, jaka toczyła się na antenie Polskiego Radia. A i rozmowa kwalifikacyjna staje się drogą przez mękę. Wprowadzenie tej zmiany do ogłoszeń byłoby więc znacznym uproszczeniem.
Łukasz Komuda z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych nie ukrywa, że polscy pracodawcy nie radzą sobie z szukaniem pracowników w czasach „rynku pracownika”. – Najczęściej narzekają na niemożność znalezienia pracowników z powodu zbyt niskiego wynagrodzenia, które im się proponuje – dorzuca.
– Przez lata pracodawcy przyzwyczaili się do podejścia, że jeśli nie ten pracownik, to inny – mówił z kolei Nikolay Kirov, dyrektor ds. strategii i rozwoju Executive Business School Akademii Leona Koźmińskiego. Podejście tego typu rzeczywiście funkcjonowało w wielu branżach. W innych z kolei oczekiwano od kandydatów propozycji płacowych i wybierano te osoby, których finansowe oczekiwania były najniższe. Dziś o tamtej konkurencji nie ma co marzyć: najlepiej widać to w branży budowlanej, gdzie – jeżeli nie spełnia się warunków zatrudnionych – pracownicy potrafią zejść z placu budowy i w ciągu jednego dnia wylądować w innej firmie.
Reliktem dawnych stosunków na rynku pracy pozostają zakłady, które mają dominującą pozycję w danym mieście lub okolicy. Zatrudnieni tam pracownicy, a nawet część specjalistów, musi się godzić z tym, co zaoferuje pracodawca – bo zmiana wiązałaby się np. z koniecznością przeprowadzki, na co wiele osób decydować się nie chce. Z drugiej jednak strony, jesteśmy coraz bardziej skłonni do szukania innej pracy: z badań GUS wynika, że łatwiej nam znaleźć nową pracę niż doczekać się podwyżki w dotychczasowej.
źródło: wnp.pl