Wei Jianguo od 10 lat mieszka na lotnisku w Pekinie
Wei Jianguo od 10 lat mieszka na lotnisku w Pekinie Fot. youtube.com/watch?v=agBGja8nEAQ
Reklama.
Historia, choć może wydawać się nieco zabawna, jest dramatyczna. Zaczyna się w 2008 r., kiedy mężczyzna traci pracę i, załamany, szuka pocieszenia w butelce. Żonie się to nie podoba. Każe mężowi wziąć się w garść. Ale nic z tego, alkohol staje się dla bezrobotnego najważniejszy. Kobieta wyrzuca go z domu. Wei Jianguo bierze swoje rzeczy i znajduje dla siebie miejsce w porcie lotniczym.
Chińczyk czuje się bardzo dobrze na lotnisku, gdzie – jak twierdzi – niczego mu nie brakuje. Wziął nawet ze sobą z domu kuchenkę elektryczną, a samo jedzenie kupuje w okolicznych sklepach. Pieniądze czerpie z zapomogi, która wynosi 1000 yuanów, czyli ok. 520 zł. Przekonuje, że nie chce wracać do żony, bo wówczas nie będzie mógł sięgnąć po butelkę, podaje Daily Mail. – Jest mi tu dobrze, ciepło, wygodnie – powiedział w rozmowie dla lokalnej stacji Pear Video.
Mieszkaniec lotniska w Pekinie jest przykładem człowieka, który załamał się po utracie pracy. Wiele osób zbytnio się z nią utożsamia i w momencie jej utraty, traci też poczucie własnej wartości, a co za tym idzie, pewność siebie. Bez obu tych rzeczy trudno znaleźć nową pracę.
Osoby, które cierpią na depresję po zwolnieniu, są mniej aktywne i unikają kolejnych wyzwań. Dlatego szukanie nowego zatrudnienia staje się zbyt dużym wyzwaniem – tak niestety stało się w wypadku Wei Jianguo. Aby uniknąć tego typu dramatów, firmy powinny oferować zwalnianym pracownikom darmową pomoc psychologiczną, która pomogłaby im stanąć na nogi.