Czy kryptowalutę, której twórca nadaje nazwę dogecoin ( nazwa pochodzi od mema internetowego „doge”, czyli „pieseł”) można traktować poważnie? Jak pokazuje przykład dzieła Jacksona Palmera – jak najbardziej.
Palmer stworzył dogecoina w 2013 roku. W jego zamyśle miało to być coś w rodzaju kryptowaluty-żartu. – Dogecoin jest kryptowalutą lubianą przez psy Shina inu na całym świecie – czytamy na stronie projektu.
Początkowo zainteresowanie nową kryptowalutą było spore. Luźne podejście do tego tematu jego twórcy spowodowało jednak, że wycena szybko spadła. Dobrej zabawy wirtualna waluta dostarczała za to jej fanom. W 2014 roku „The Guardian” pisał,że jamajski zespół bobsleistów zebrał w dogecoinach 25 tys. dolarów. Zbiórka została zorganizowana, by wysłać sportowców z Karaibów na zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi.
Od końca 2017 roku wartość kryptowaluty Palmera zaczęła jednak w niewytłumaczalny sposób przeć do góry. W ciągu miesiąca dogecoin zyskał na wartości 400 proc., a w ostatni piątek jego łączna wycena przekroczyła 1,2 mld dolarów. Eksperci zauważają jednak, że siłą "piesła" może być niska cena jednostkowa. Podczas gdy bitcoina wycenia się na kilkanaście tysięcy dolarów, a ethereum na około 1000 dolarów, pojedynczego dogecoina można nabyć za 0,0106 dolara.
Palmera, który z projektu odszedł 2 lata temu, takie informacje jednak nie cieszą. – (...) Myślę, że wiele mówi o obecnym rynku kryptowalut to, że żeton z psim pyskiem w logo, który nie otrzymał żadnej aktualizacji oprogramowania od dwóch lat sięga miliardowej kapitalizacji – powiedział Palmer portalowi „ CoinDesk”.