Od początku nowego roku w polskim prawie funkcjonuje przepis, zgodnie z którym trzeba płacić podatek od przegranej w grach hazardowych. Ministerstwo Finansów oficjalnie twierdzi, że wszystko jest w porządku, ale po cichu zabiega o szybką zmianę prawa. Sęk w tym, że chce je zastąpić kolejnym dziwactwem.
Kuriozalne przepisy weszły wraz z ustawą hazardową, 1 stycznia 2018 roku. Zgodnie z nim 10 proc. podatku trzeba płacić od różnicy między sumą wpłaconych w grze hazardowej stawek a wygranymi.
Kasyna wszczęły alarm, bo z tego zapisu wynika, iż miałyby płacić podatek od swoich przegranych.
Ministerstwo Finansów oficjalnie nie widziało problemu, ale już następnego dnia po tym, jak sprawę opisały media, poprosiło kancelarię premiera o przyjęcie projektu nowelizacji ustawy o podatku dochodowym, uchylający błędną definicję wygranych. I to w trybie ekspresowym, bo miałaby wejść w życie od 1 lutego 2018 roku.
Co ciekawe, projekt Ministerstwa Finansów nie został opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji, dotarli do niego dziennikarze „Pulsu Biznesu”. Ze zdumieniem odkryli, iż dokument zakłada wycofanie się nie tylko z niefortunnej definicji, ale w ogóle z pomysłu opodatkowania wygranych w kasynach i salonach gier. Wygrana w kasynie lub tzw. jednorękim bandycie nie byłaby więc objęta żadnym podatkiem.