Jest praca dla informatyka: przynajmniej matura, znajomość sieci. W sektorze prywatnym – całkiem nieźle. W wojsku na początek 2200 zł brutto, a więc ok. 1600 złotych na rękę.
To nie żart – takie ogłoszenia bez problemu można znaleźć na stronach Wojskowych Oddziałów Gospodarczych.
Są to jednostki, których zadaniem jest wspieranie innych oddziałów w każdy możliwy sposób. Od planowania, po zaopatrzenie i usługi informatyczne i łączności. I właśnie z pozyskaniem ludzi do pracy na stanowiskach informatycznych WOG-i mają spory problem.
Ogłoszenia o poszukiwaniu pracowników wiszą na stronach Oddziałów miesiącami, znaleźliśmy jedno sprzed roku. Inne zniknęło po mniej więcej pół roku, ale w oddziale nie udało nam się dowiedzieć, czy zgłosił się odpowiedni kandydat. Treść ogłoszeń jest podobna: wykształcenie przynajmniej średnie informatyczne, studia mile widziane, angielski, znajomość sieci komputerowych. Płaca – 2200 – 2500 zł brutto, czyli 1600 – 1800 zł przy pracy na cały etat. W Polsce pensja minimalna wynosi obecnie 2100 zł brutto, czyli 1530 zł netto.
Takie ogłoszenia czasem trafiają na internetowe fora i grupy na Facebooku, służąc głównie do rozbawiania stałych bywalców. Publikujący ogłoszenia na stronach WOG-ów starają się wypisać wszelkie możliwe plusy tej pracy – np. szkolenia czy dodatek za wysługę lat. Jeśli ktoś ma więcej, niż 5 lat doświadczenia, to dostanie o 5 procent wyższą pensję, plus 1 proc. za każdy następny rok.
Pracownik z 10-letnim stażem dostanie więc 200 złotych więcej.
– Cóż, jeśli do pracy przychodzi człowiek bezpośrednio po studiach czy szkole, to faktycznie zarobi niewiele. Ale nie aż tak, po okresie próbnym zawsze można liczyć na dodatki i premie. Niewielkie, po kilkaset złotych. Mimo wszystko nie jest to kwota, która zwala z nóg. Nie oszukujmy się, w wojsku nie ma dobrej pracy dla dobrych informatyków, ale nie można też powiedzieć, że wszyscy informatycy są dobrzy – mówi w rozmowie z INN:Poland Roman Richert, zastępca przewodniczącego NSZZ Pracowników Wojska.
– To jest płaca prawie minimalna. Może i wymagania nie są wygórowane, ale średnio zdolny informatyk może na początek liczyć na co najmniej dwukrotność tej pensji. I to nie brutto, ale netto – mówi nam jeden ze znajomych informatyków. Dodaje, że nie zna nikogo, kto zdecydowałby się na pracę za podobne pieniądze. – Ludzi po prostu na to nie stać, nie po to się uczyli, żeby nie móc utrzymać siebie i rodziny na porządnym poziomie – mówi.
Roman Richert nie pozostawia złudzeń. Twierdzi, że płace zasadnicze w wojsku są faktycznie niskie, ale można liczyć na różnego rodzaju premie i dodatki. Ale – jego zdaniem – dobry informatyk w wojsku i tak nie zarobi więcej, niż 3500 – 4000 złotych brutto.
– Niestety, takie mamy płace. Dlatego do wojska przychodzi całkiem sporo osób bezpośrednio po studiach, nabierają doświadczenia i na ogół po roku odchodzą do sektora prywatnego – mówi nam.
Tłumaczy, że takie po prostu są wojskowe realia.
– Młody człowiek faktycznie dostanie na start pensję zbliżoną do minimalnej. Z doświadczenia wiem, że przełożeni po okresie próbnym są w stanie podwyższyć mu ją o 200 czy 300 złotych. Jeśli się sprawdzą, ich wynagrodzenie rośnie. Nie zabójczo, ale rośnie – twierdzi Roman Richert.
Dodaje też, że jest i druga strona medalu. W polskim wojsku faktycznie jest grupa dobrze i bardzo dobrze zarabiających informatyków, co z kolei rodzi inne problemy.
– Wiele osób niechętnie na to patrzy – mówi krótko wojskowy związkowiec. Dodaje, że nowoczesne wojsko po prostu potrzebuje wysokiej klasy specjalistów, ale nie wszyscy to rozumieją.
– Jako informatyk patrzę na te liczby, wojskowe pensje i jest mi trochę głupio. Rozumiem, że w budżetówce zarabia się gorzej, niż w sektorze prywatnym, ale ta różnica mogłaby wynosić 10 czy 20 procent, a z tego co widzę pensje różnią się powiedzmy w skrócie – pięciokrotnie – mówi nasz informatyk.
Richert zdaje sobie z tego sprawę.
– Pracujemy nad wzrostem płac w wojsku, szczególnie mając na uwadze wszelkiego rodzaju specjalistów, w tym informatyków. Ale potrzebujemy dużego zastrzyku gotówki ze strony państwa, wojsko nie ma przecież własnych pieniędzy. Mamy na razie małe zielone światełko ze strony Ministerstwa Obrony. Mam nadzieję, że nie zostanie przez nowego ministra zgaszone – konkluduje.