Emitel - należąca do amerykańskiego funduszu inwestycyjnego firma ma na polskim rynku niepodważalną pozycję – przez jej maszty przechodzi sygnał wszystkich najważniejszych telewizji i stacji radiowych w kraju, za co inkasuje ok. 450 mln złotych rocznie. Trzech Polaków postanowiło położyć temu kres. I właśnie są u progu pierwszego, spektakularnego sukcesu.
O przełamanie monopolu walczy od 2013 roku trzech Polaków. Andrzej Papuda, Krzysztof Karpiński oraz Maciej Lipiński. Dwaj ostatni to byli współpracownicy firmy Info-TV-Operator, która do 2013 roku starała się konkurować z Emitelem. No właśnie – starała, bo Emitel uznał, że problemu można się pozbyć po prostu wykupując rywala.
– W ten sposób Emitel pozbył się jedynej realnej konkurencji na rynku polskim, jednak nie na długo – pisali później twórcy BCAST w komunikacie prasowym. Karpiński i Lipiński pracowali jeszcze przez chwilę dla Emitela, uznali jednak, że są w posiadaniu know-how, które pozwoli im rozkręcić własną firmę.
Decyzja UKE
Początki były ciężkie. Lipiński wspomina, że zdarzało mu się rano jechać na rozmowy z potencjalnym klientem, a po południu jeździć ze śrubokrętem i montować nowe nadajniki. – Na mieście mówiono o nas złośliwie, jako o dwuosobowej firmie – wspomina.
– W Warszawie obsługujemy prawie taką samą ilość emisji radiowych, co Emitel. Mamy główne programy Polskiego Radia oraz grupy TIME czyli ESKI, obsługujemy RMF i Agorę – tłumaczy współtwórca BCAST. Spółka obsługuje 44 częstotliwości na 24 obiektach, w tym dwa lokalne multipleksy telewizyjne. Lipiński przyznaje jednak, że w skali całej Polski zagarnął do tej pory część rynku liczoną w pojedynczych procentach.
To może ulec zmianie za sprawą niedawnej decyzji Urzędu Komunikacji Elektronicznej, nakazującej Emitelowi udostępnienie infrastruktury pozostałym graczom na rynku (poza BCAST, ogólnopolski zasięg ma jeszcze warszawska Arkena). Dzisiaj Emitel, jako jedyny, posiada wysokie, kilkusetmetrowe maszty telekomunikacyjne, zlokalizowane w najlepszych punktach. W niektórych z nich, np. na górze Ślęża na Dolnym Śląsku, przepisy o ochronie środowiska zabraniają wręcz stawiania kolejnych obiektów. Emitel ma jeszcze prawo odwołania od tej decyzji, z czego zapewne skorzysta.
– Jeżeli tylko jeden podmiot posiada dostęp do obiektów „niezastępowalnych”, to oczywistym jest, że tylko on ma możliwość złożenia oferty, w ramach której możliwy jest zasięg ogólnokrajowy – wskazują twórcy BCAST. Sami na ten moment instalują swoje nadajniki już na istniejących obiektach np. na kominach lub wieżowcach, co ma swoje konsekwencje w postaci bardzo ograniczonego zasięgu.
Właściciel Emitela
Monopolistyczna pozycja Emitela jest wynikiem tego, że do 2000 roku spółka była kontrolowana przez należąca do skarbu państwa Telekomunikację Polską. Później firma została sprywatyzowana, przechodziła z rąk do rąk, aż w końcu nabył ją amerykański fundusz Alinda Capital Partners.
Lipiński przekonuje, że korzyści z sukcesu BCAST odniosą tak naprawdę wszyscy. Szacuje, że na obszarach, na których sygnał naziemnej telewizji cyfrowej nadają mniejsi, lokalni operatorzy, cena usług spada nawet o 30 proc. Czy to przełoży się na niższe ceny dla konsumentów?
– Mogę sobie wyobrazić, że nadawcy zdecydują się zaoszczędzone pieniądze zainwestować w uatrakcyjnienie programów – zauważa Lipiński.