Debata nad projektem noweli prawa łowieckiego robi się coraz gorętsza. Podczas wczorajszego posiedzenia komisji sejmowej ekolodzy demonstracyjnie opuścili salę, twierdząc, że nie zostali dopuszczeni do głosu. Jedną z zaproszonych osób była Kinga Rusin, która nie szczędzi teraz ministrowi środowiska gorzkich słów.
– Czuję się osobiście oszukana przez Henryka Kowalczyka. Łudziłam się, że zmiana ministra środowiska daje nadzieję na wzięcie pod uwagę opinii przytłaczającej większości Polaków, którzy nie chcą Rzeczypospolitej myśliwych. Przyjęłam jego zaproszenie na konsultacje społeczne do Ministerstwa, które okazały się li tylko medialnym cyrkiem. Padły konkretne obietnice, ale okazały się deklaracjami "pod publiczkę” – pisze Kinga Rusin w emocjonalnym wpisie na swoim profilu facebookowym.
Dziennikarka oskarża Kowalczyka, o to, że wykorzystał ją i pozostałych zgromadzonych do autopromocji swojej osoby. – A Szyszko jak rządził tak rządzi nadal – tyle, że z tylnego siedzenia – twierdzi.
Prawo łowieckie bez zmian
Co tak rozwścieczyło Kingę Rusin? W środę sejmowa podkomisja nadzwyczajna przyjęła sprawozdanie do rządowego projektu noweli prawa łowieckiego. Ministerstwo środowiska, mimo zapowiedzi, nie zgłosiło żadnych poprawek, podkomisja odrzuciła również poprawki zgłaszane przez polityków opozycji, które zostały przygotowane w uzgodnieniu z ekologami. Dotyczyły one wykreślenia przepisu, który pozwala na karanie osób utrudniających polowanie, wprowadzenia zakazu polowań z udziałem dzieci i stosowania przez myśliwych amunicji ołowianej.
Nadzieje ekologów mogły zostać rozbudzone przez doniesienia medialne z ubiegłego tygodnia.„Rzeczpospolita” twierdziła, że PiS wycofa się z części postanowień zawartych w nowelizacji, bo nie wiedział o nich Jarosław Kaczyński. Dziennik spekulował, że wykreślone zostaną przepisy o utrudnianiu polowania i uzależnieniu odstrzałów w rezerwatach i parkach narodowych od decyzji Polskiego Związku Łowieckiego.