Po raz pierwszy w swojej 34-letniej historii linie lotnicze Ryanair oficjalnie zgodziły się na to, by pracujących dla nich pilotów reprezentował związek zawodowy. British Airline Pilots' Association (Balpa) ma bronić praw sześciuset pilotów, którzy pracują dla irlandzkiego przewoźnika w Wielkiej Brytanii.
– Po raz pięć tysięcy pięćset pięćdziesiąty piąty powtarzam, że irlandzka konstytucja broni prawa każdego pracownika w Irlandii do przystąpienia do związków zawodowych. Każdy w Ryanair ma wolność wstąpienia do związku zawodowego, jeżeli ma takie życzenie. Ale irlandzkie prawo daje również Ryanairowi tę wolność, dzięki której możemy nie negocjować ze związkami zawodowymi, jeżeli tego nie chcemy. A nie chcemy – tak, jeszcze niecałe pięć lat temu, podsumowywał kontrowersyjny szef firmy, Michael O'Leary swój stosunek do związków zawodowych.
Cóż, to już przeszłość: fala odejść z firmy, która spowodowała odwołanie tysięcy zaplanowanych lotów, oraz groźba generalnego strajku, który uziemiłby flotę przewoźnika w Boże Narodzenie – okres kluczowy dla każdej firmy w tej branży – sprawiły, że O'Leary zmiękł. Miesiąc temu zapowiedział w końcu, że uzna związki zawodowe w swojej firmie i będzie z nimi rozmawiał.
Można było się zastanawiać, czy nie jest to blef, mający zapewnić liniom lotniczym nie zakłócone funkcjonowanie w newralgicznym sezonie świątecznym. Okazało się jednak, że O'Leary nie zwodził pilotów. – Choć początkowo byliśmy sceptyczni co do oferty Ryanaira uznania nas i innych związków, to jednak nasze rozmowy i spotkania z nimi dowiodły, że rzeczywiście chcą konstruktywnej relacji – mówił sekretarz generalny Balpa, Brian Strutton.
– Fakt, że zapewniliśmy nawet 20-procentowe podwyżki oraz uznaliśmy związek zawodowy na naszym największym rynku pokazuje, że podchodzimy do sprawy konstruktywnie i takiej współpracy oczekujemy – kwitował z kolei „główny kadrowy” Irlandczyków, Eddie Wilson.