Co ukrywają przed nami wielkie browary? Reklamy pokazują krystaliczną wodę, worki szyszek chmielowych i ziaren owsa. Prawda jest jednak brutalna – to w znacznej mierze przemysłowa produkcja, z udziałem składników, które z piwem nie mają nic wspólnego. Gdyby zobaczyli to piwowarzy sprzed wojny, na których tradycję lubią się powoływać współcześni browarnicy, pogoniliby ich, gdzie chmiel rośnie.
Większość osób myśli, że piwo składa się z wody, słodu, drożdży i chmielu. Ale nieufność wielu konsumentów budzą napisy na puszkach i butelkach. Producenci złotego trunku często nie podają składu napoju, zadowalając się jedynie napisem "zawiera słód jęczmienny". W sieci pojawiają się teorie, że takie piwo nie zawiera chmielu i jest niepełnowartościowe. I czasem mają sporo racji, ale tylko w tej drugiej kwestii.
Wyjaśnijmy na początku jedno: piwo chmiel zawiera, niezależnie do tego, czy jest on wymieniony w składzie. Bardzo trudno dostać gatunki tego napoju uwarzone bez dodawania chmielu i są to raczej trunki dla koneserów. Nieporozumienia biorą się stąd, że producenci piwa nie mają obowiązku umieszczania składu na etykiecie. Mają dwa wyjścia: albo podać jedynie informację o alergenach, albo cały skład.
I wybierają to pierwsze. Wielu z nich informuje tylko o alergenach – a tym może być właśnie słód jęczmienny. Gdyby chcieli pochwalić się choćby jednym innym składnikiem, który nie jest alergenem – choćby wodą – musieliby podać cały skład. Czyli – w zasadzie każde piwo zawiera chmiel, tak jak i wodę czy drożdże. W praktyce jedynym bodaj znanym u nas gatunkiem piwa, do którego celowo nie daje się chmielu, jest gruit.
Co z tym chmielem?
Jednak wielu producentów piwa woli unikać podawania pełnego składu swoich produktów. Dlaczego? Bo spora część z nich ukrywa stosowane przez siebie sztuczki. Do ich spektrum nie należy unikanie chmielu. Pamiętajmy jednak, że szyszki tej rośliny są jedynie dodatkiem, przyprawą do piwa.
Na 100 litrów trunku idzie jedynie kilkanaście dekagramów chmielu. I to w różnej postaci – niewielu producentów dodaje szyszki chmielowe, jak możemy to zobaczyć na reklamach. Większość używa ich w postaci sproszkowanej lub płynnej. Nie jest to gorsza forma chmielu, po prostu w ten sposób łatwiej się go przechowuje i transportuje.
Do piwa, wbrew internetowym legendom, nie dodaje się też żółci bydlęcej. Ten mit wziął się z jakiegoś podejrzanego raportu, wedle niego dodawanie żółci miałoby poprawiać wygląd napoju. Piwowarzy, zarówno mali, jak i duzi twierdzą, że to kompletna bzdura.
Ale nie znaczy to, że piwo, na którym nie ma podanego składu jest uwarzone "uczciwie". Szczególnie wielkie koncerny piwowarskie, wypuszczające na rynek miliony litrów piwa mają sporo na sumieniu. Co dodają lub mogą dodawać?
Kukurydza w piwie?!
Przede wszystkim grys kukurydziany oraz ryż. W niektórych browarach dodaje się do początkowego etapu produkcji, zamiast części słodu. Aby tańsze zamienniki słodu odpowiednio się rozłożyły, prawdopodobnie dodaje się do nich specjalnych enzymów (amylazy). Może to dla browaru oznaczać niezłą oszczędność. Nawet kilka groszy na litrze pomnożone przez miliony potrafi dać naprawdę dużą sumę. Weźmy pod uwagę fakt, że w Polsce warzy się ponad 100 000 000 litrów piwa rocznie.
Część piw, szczególnie smakowych, jest sztucznie faszerowana słynnym syropem glukozo-fruktozowym. Aby to wszystko się nie zepsuło, do piwa można dodać przeciwutleniacze, na przykład E300. Co prawda to poczciwa witamina C, ale czy powinna znajdować się w piwie?
W "uczciwym" piwie kolor uzyskuje się dzięki słodowi. Na przykład słody palone odpowiadają za ciemniejszą barwę napoju. Wielu producentów idzie jednak na skróty i woli dodać karmelu amoniakalnego. To syntetyczny barwnik, uzyskiwany dzięki działaniu amoniaku na sacharozę. Dodaje się go do innych napojów, pieczywa i słodyczy. Jego dokładne działanie na organizm nie jest w pełni znane, dietetycy polecają unikanie spożywania go.
Piwa smakowe są powszechnie ulepszane za pomocą innych sztucznych barwników oraz aromatów naturalnych i sztucznych.