Opłaty i mandaty za parkowanie to ułamek budżetu Warszawy. Władze Chicago potrafiły doprowadzić do bankructwa 10 000 kierowców
Opłaty i mandaty za parkowanie to ułamek budżetu Warszawy. Władze Chicago potrafiły doprowadzić do bankructwa 10 000 kierowców Foto: Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Miasta w USA koszą niesamowite – jak na polskie warunki – pieniądze na opłatach za parkowanie. Do tego dochodzą olbrzymie sumy za mandaty oraz windykowanie tych należności. Chicago w 2016 roku zebrało łącznie 264 miliony dolarów (ponad 905 mln złotych) za wszelkie opłaty związane z parkowaniem. W tym samym roku Nowy Jork dzięki parkującym stał się bogatszy o 545 mln dolarów (prawie 1,9 mld złotych).
W dokładnie tym samym okresie największe polskie miasto – Warszawa, z opłat za parkowanie wyciągnęła skromne 83 miliony złotych. Ale władze stolicy (prawdopodobnie) nie doprowadziły nikogo do bankructwa. Tymczasem Amerykanom udało się to zrobić i to wielokrotnie.
Warto przy tym zauważyć, że Chicago ma ok. 2,7 mln mieszkańców, zaś aglomeracja warszawska – ok. 1,8 mln. Warszawa zarabia więc na statystycznym mieszkańcu 46 złotych rocznie, Chicago – w przeliczeniu ok. 336 złotych. Gdyby zastosować chicagowski przelicznik, stolica Polski powinna wyciągać z parkometrów… 603 milionów złotych rocznie.
Chicago jest bardzo agresywne w odzyskiwaniu swoich pieniędzy i robi to bez żadnych sentymentów. Wielu kierowców w tym mieście wpada wręcz w spiralę zadłużenia i – aby uniknąć naprawdę poważnych kłopotów – składa wniosek o bankructwo.
Sprawą zajęły się dwa niezależne portale – Mother Jones i ProPublica Illinois. Wspólnie policzyły, ile jest takich przypadków w dystrykcie obejmującym Chicago i jego przedmieścia. W 2007 roku było ok. tysiąca bankrutów, którzy złożyli odpowiedni wniosek. Mediana (połowa miała do zapłaty więcej, połowa mniej) tych długów wynosiła 1500 dolarów.
logo
Gdyby zastosować chicagowski przelicznik, stolica Polski powinna wyciągać z parkometrów… 720 milionów złotych rocznie. Foto: Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
W roku 2017 liczba takich bankrutów przekroczyła liczbę 10 tysięcy a mediana długu wyniosła już 3900 dolarów. Co ciekawe, nie wzrosła liczba wystawionych mandatów. Miasto po prostu zwiększyło wysokość mandatów, ale też rozszerzyło program kamer drogowych. Liczba bankrutów wzrosła szczególnie w ostatnim roku.
Problem jest coraz większy
Chicago z opłat za parkowanie pokrywa aż 7 procent swojego budżetu operacyjnego, opiewającego na 3,6 mld dolarów. To niewiele ponad 12,35 mld złotych – czyli o prawie 5 miliardów mniej, niż do dyspozycji ma Warszawa.
Sankcje dotykają szczególnie biedniejszych mieszkańców miasta i przedmieść Chicago. Portale opisują przypadek 25-letniej dziewczyny, która najpierw dostała 15 mandatów, w tym siedem po 200 dolarów za brak odpowiedniej naklejki na tablicy rejestracyjnej. Potem doszło do tego kolejne 12 za naruszenie praw. Auto nie przeszło testów emisji spalin, wymaganych przez miasto.
Amerykanka straciła zwrot podatku, zawieszono jej prawo jazdy a samochód został skonfiskowany. Udało się jej w końcu zbankrutować, dzięki czemu dług musiał zostać umorzony.
Portale zaznaczają, że młoda kobieta nie była w stanie zapłacić horrendalnie wysokich stawek za odpowiednie naklejki i testy spalin. Musiała więc wybierać pomiędzy obowiązkowymi opłatami a de facto nielegalną jazdą i zbieraniem mandatów.
Każdego roku Chicago wystawia ponad 3 miliony mandatów za nieprawidłowe parkowanie oraz przewinienia zarejestrowane za pomocą kamer. Pęknięta lampa kosztuje 25 dolarów, parkowanie na miejscu dla inwalidów – 250 dolarów. Chicago wystawia więcej mandatów w przeliczeniu na mieszkańca, niż Los Angeles czy Nowy Jork.
Karani są najczęściej mieszkańcy biednych dzielnic, głównie czarnoskórzy. Naklejka na auto, które może poruszać się po Chicago kosztuje 87 dolarów rocznie.
Co ciekawe, długi kierowców wobec miasta nie ulegają w Illinois przedawnieniu, więc od roku 1990 urosły one do 1,45 mld dolarów. Dla porównania, w Los Angeles, gdzie mandaty przedawniają się po 5 latach, zadłużenie kierowców sięga ledwie 21 milionów dolarów. W Nowym Jorku, z przedawnieniem następującym po 8 latach, suma ta wynosi 238 milionów dolarów.
Oprócz konfiskaty samochodów (po opłaceniu długu można je odzyskać), miasto ma jeszcze jedną broń wobec kierowców. Po zgromadzeniu 10 mandatów za parkowanie albo 5 przewin zarejestrowanych przez kamery, może wystąpić o zawieszenie prawa jazdy.
I robi to chętnie – w samym 2016 roku Chicago zrobiło to w stosunku do 21 000 kierowców. A za przewinienie liczy się też brak naklejki za 87 dolarów rocznie, którą musi mieć każde auto zarejestrowane w tym mieście.
W Chicago narasta poważny problem. Kierowcy mają już dość nękania, podobnego zdania są organizacje społeczne.
– Jeśli nie masz pieniędzy, by wykupić naklejkę i dostaniesz mandat, to i tak nie będziesz miał pieniędzy na jego zapłacenie. Bardzo łatwo jest przeciętnemu człowiekowi powiedzieć, że zgłoszenie bankructwa za mandaty jest nieodpowiedzialne, ale przyjrzyjmy się temu, co powoduje, że ludzie je dostają – mówi Salvador J. Lopez, adwokat specjalizujący się w bankructwach.