CEO, CFO, CIO, account manager, social media digital storyteller, marketing evangelist, head of innovation - korporacje i startupy przyniosły do Polski całą masę obcobrzmiących nazw stanowisk. I choć znaczenie wielu z nich jest dla przeciętnego Polaka zupełnie niezrozumiałe, wydaje się, że pracodawcy ani myślą z nich rezygnować. Nie wszystkim się to jednak podoba. – Kiedy widzę w CV wpis o tym, że ktoś jest social media ninja, od razu wiem, że nie ma pojęcia o tej robocie – przyznała niedawno na branżowym portalu LinkedIn jedna z rekruterek.
Anglojęzyczne nazwy stanowisk rozpleniły się na naszym rynku pracy na dobre. Szefowie zarządów stali się chief executive officer (albo nawet president of the board), dyrektor ds. technologii - Chief Technology Officer, a serwisanci dostali miano technical support. Nawet przedstawiciel handlowy częściej jest już „sales representantive”, a mania obcojęzycznej tytulatury sięga nawet sprzątaczek, które bywają określane jako... cleaning assistants.
Większe zadowolenie z pracy
Cała sytuacja bawi internautów, którzy dają temu upust w komentarzach. – To skutek kompleksu "gorszego dziecka". Przez całe dziesięciolecia nasz naród zapatrzony był na zachód, jako na symbol powodzenia i dostatku. W tym wypadku skłonność do bezmyślnego niemal naśladownictwa jest gwarantowana – nie ma wątpliwości jeden z nich. Swego czasu powstał zresztą nawet specjalny generator, który z losowych słów tworzy długie i mądrze brzmiące nazwy stanowisk.
Nie wszystkim jednak praktyka zastępowania swojskich „dyrektorów” managerami tak bardzo przeszkadza. – Lepiej czułbym się przy dziewczynie, która jest "asystentką" dyrektora działu, niż jego "sekretarką". Jeśli coś tak prostego, jak zmiana nazwy zawodu, może poprawić samopoczucie, to należy zmieniać nazwy, gdzie tylko przyniesie to jakikolwiek pożytek – podkreśla kolejny komentator.
Problem w tym, że poprawa owego samopoczucia polega na nieco sztucznym pompowaniu wartości pracy, na co zwraca uwagę nasza ekspertka. – Czasami niepotrzebnie próbuje się nadać wartości różnym stanowiskom, nadając im anglojęzyczne nazwy. A wiele z nich można byłoby po prostu nazwać po polsku – zauważa w rozmowie z INN:Poland Aleksandra Wesołowska, specjalista ds. PR i social media w portalu praca.pl.
Ekspertka dodaje, że czasami anglojęzyczne nazwy służą wręcz do ukrywania właściwego poziomu kompetencji. Tak może być np. ze wspomnianym social media ninją.
– Kiedyś takie pojęcie wydawało się komiczne. Dzisiaj branża bardzo wysoko wynosi to stanowisko, twierdząc, że nabiera coraz większego znaczenia. Sęk w tym, że widząc taką nazwę tak naprawdę nie wiemy czy dotyczy studenta, który w trakcie stażu przez 2 miesiące dostał dostęp do mediów społecznościowych, czy osobę z kilkuletnim doświadczeniem w branży. Słowo nie określa do końca stanowiska, a raczej poziom zainteresowań – wskazuje.
CEO czy prezes?
Zdaniem Wesołowskiej nie jest to jednak wyjątek. Nazwy stanowisk dewaluują się w tempie szybszym niż garnitur w roli symbolu prestiżu. Ten drugi przez lata kojarzony był z zawodami przeznaczonymi dla wysokoopłacanych specjalistów, dzisiaj częściej można w nim spotkać zwykłych domokrążców (nawet jeżeli nazwiemy ich sales representative) lub, o zgrozo, świadków jehowy.
– Jeżeli mamy małe doświadczenie to angielskie odpowiedniki naszych stanowisk mogą czasami być wręcz pomocne w ukryciu naszych prawdziwych kwalifikacji. Tak jak we wspomnianym przykładzie z social media ninja – twierdzi ekspertka. Rzeczywiście, innym przykładem może być stanowisko CEO, czyli dyrektora wykonawczego. Dzisiaj w ten sposób tytułuje się mnóstwo osób - od prezesów dużych przedsiębiorstw do przedstawicieli jednoosobowych firemek.
Wesołowska zauważa też, że na tym tle polskie nazwy mogą stać się niejako atutem. – Gdy czytam, że ktoś piastował stanowisko dyrektora ds. marketingu to wiem, że funkcja jest poważna, a kandydat musiał przejść przez wiele szczebli kariery – dodaje.
Jedno zastrzeżenie należałoby jednak w tym miejscu uczynić dla korporacji i start-upów. Oba z tych tworów w zasadzie z założenia są otwarte na współpracę międzynarodową. I tutaj akurat do angielskich nazw stanowisk ciężko się przyczepić.