Tesla, najbardziej znany na świecie producent elektrycznych samochodów, nawet dwukrotnie podniósł ceny za ładowanie aut na swoich stacjach. Kierowcy elektryków są poważnie zaniepokojeni. Tesla uspokaja, że to tylko drobne podwyżki i nigdy nie będzie zarabiała na swoich stacjach.
Tesla ciągle buduje sieć stacji do ładowania samochodów elektrycznych. Cel jest prosty – przekonanie klientów, że auta na prąd nadają się do długich podróży.
Stacje Supercharger umożliwiają przy tym stosunkowo szybkie podładowanie baterii auta w stopniu umożliwiającym dalszą podróż. W ok. 20 minut można ją zapełnić w połowie. Ładowanie do pełna zajmuje mniej, niż półtorej godziny.
Obecnie na świecie działa już 1130 stacji Supercharger, w których zamontowano prawie 8500 ładowarek. Największa sieć jest w USA, w Europie sporo ich stoi w Niemczech i Wielkiej Brytanii. W Polsce jest ich ledwie pięć (i trzy planowane).
Ile kosztuje ładowanie samochodów na prąd?
Elektryczne „tankowanie” jest dla posiadaczy starszych modeli Tesli darmowe. Ci, którzy kupili auta niedawno, muszą płacić za prąd. Do tej pory stawki były raczej symboliczne, teraz wzrastają. W niektórych stanach USA nawet dwukrotnie – na przykład w Oregonie 1 kWh energii zdrożał z 12 na 24 centy. W innych stanach ceny również poszły w górę, ale w mniejszym stopniu – o 20 – 40 proc.
Ładowanie samochodów Tesli ciągle jest tanie i jazda nimi jest zdecydowanie mniej kosztowna, niż autami spalinowymi, ale podwyżka zaniepokoiła kierowców.
Przedstawiciele Tesli tłumaczą, że tylko dostosowują stawki do lokalnych realiów i dbają o to, by doładowanie było znacznie tańsze niż benzyna. Celem firmy jest jedynie odzyskanie części kosztów i nigdy nie będzie zarabiała na swoich stacjach.