Wiele hałasu o nic – tak można podsumować pierwszy kwartał działania nowych przepisów o opłatach recyklingowych za torby foliowe w sklepach. Większość sklepów sprytnie ominęła te przepisy i zarabia na reklamówkach. Czyli klient płaci za torbę, ale żadna opłata nie wpada do państwowej kasy.
Ustawa obowiązuje od 1 stycznia 2018. Zgodnie z jej zapisami torby foliowe o grubości od 15 do 50 mikrometrów są obłożone opłatą recyklingową w wysokości 20 groszy za sztukę.
Czyli w sklepie cena takiej torebki musiałaby wynieść (z VAT-em) min. 25 groszy, jeśli sklep chciałby de facto dać nam ją w prezencie i nie dokładać do interesu więcej, niż zapłacił za foliówkę.
I faktycznie w sklepach próżno już szukać darmowych reklamówek, trzeba za nie zapłacić przynajmniej 25 groszy. Ale, jak się okazuje, nie ma to wiele wspólnego z opłatą recyklingową.
Portal WiadomościHandlowe.pl zestawił ceny i rodzaje reklamówek w popularnych sieciach sklepów.
W Biedronce, Auchan czy Lidlu nie ma toreb o grubości od 15 do 49 mikrometrów. Są mocniejsze i grubsze – w zależności od wielkości i sklepu kosztują od 25 do 44 groszy za sztukę. Pieniądze z ich sprzedaży trafiają na konto sklepu, nie do budżetu. Skarb Państwa wspiera chyba tylko Kaufland, który akurat ma w ofercie torby foliowe o grubości od 15 do 50 mikronów. Nie ujawnia on wysokości opłat.
Trudno przypuszczać, by torebki, których prawie nikt nie sprzedaje, przyniosły zakładane wpływy do budżetu. Przypomnijmy, że według planów rocznie z tytułu opłaty recyklingowej do państwowej kasy miało wpływać 1,1 mld złotych.