Kilka lat temu emerytowany górnik kupił mieszkanie dla siebie i swojego niepełnosprawnego syna. Nie spodziewał się wtedy, że trafił na oszustów i będzie musiał o swoją własność walczyć w sądzie.
Pan Stefan Pachulczak kilka lat temu kupił od dewelopera mieszkanie, zapłacił za nie 200 tys. złotych. Nie dostał jednak aktu własności, a deweloper ogłosił upadłość. Wtedy zaczęła się prawdziwa batalia. Jak sprawę relacjonują na portalu fakty.tvn24.pl, syndyk nie zgodziła się na wyłączenie mieszkania pana Stefana z masy upadłościowej dewelopera, pomimo że było ono już spłacone w 90 proc.
Panu Stefanowi i jego niepełnosprawnemu synowi groziła eksmisja na bruk, a syndyk dodatkowo naliczała nawet odsetki, za jak uznawała nielegalne zajmowanie lokal. Eksmisję zablokowało dopiero Ministerstwo Sprawiedliwości. - Tym sposobem chciała przymusić mnie do poddania się eksmisji. Nie chciałem wyjść na ulicę, bo miałem być eksmitowany na bruk – powiedział pan Stefan reporterowi Faktów.
Sąd po stronie oszukanego
Ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Szczecinie, który wydał zgodę na wyłączenie spornego mieszkania z masy upadłościowej dewelopera. - Już nie ma przeciwwskazań do tego, aby takie rozstrzygnięcie mogło nastąpić, by pan Pachulczak po dopłaceniu brakującej kwoty stał się właścicielem nieruchomości, za którą, jak wiemy, zapłacił ponad dziewięćdziesiąt procent jej wartości - mówi Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Teraz pan Stefan musi jeszcze stawić się u notariusza, gdzie wraz z syndykiem podpiszą stosowne dokumenty. Wtedy już ostatecznie zostanie na niego przeniesiony akt własności.