Na amerykańskiej giełdzie zadebiutowało właśnie Spotify. Usługa, za którą Polacy płacą 19,90 zł miesięcznie, okazała się warta ponad 25 mld dolarów w skali globalnej. A był to debiut pełen zaskoczeń i dziwactw.
Po pierwsze Spotify wybrało dość oryginalną metodę wejścia na giełdę. Ominęło drogę, którą podąża większość spółek i zdecydowało się na tzw. direct listing. Nie wystawiło na giełdę pakietu nowych akcji, ale prawie wszystkie dotychczas wyemitowane.
W ten sposób zaoszczędziło miliony dolarów na doradcach, ale wzięło na siebie duże ryzyko związane z ewentualnym niepowodzeniem procesu. Spotify nie potrzebuje jednak kapitału, ale musiało zamienić swoje długi na akcje.
A firma mająca obecnie 72 mln płacących abonentów zanotowała w ubiegłym roku stratę w wysokości 1,4 mld dolarów. Sporo, biorąc pod uwagę fakt, że jej przychód wyniósł 4,6 mld dolarów. Od jakiegoś czasu rosnąca liczba użytkowników przekłada się na coraz większe straty serwisu.
Szwecja czy Szwajcaria?
Samo Spotify powstało w 2008 roku w Szwecji, z serwisu korzysta łącznie 157 mln użytkowników miesięcznie (większość w wersji podstawowej, nie wymagającej płacenia abonamentu).
Władze nowojorskiej giełdy wykazały się zresztą daleko idącą ignorancją, bo podczas debiutu Spotify wywiesiły z galerii narodową flagę Szwajcarii – zamieniono ją na szwedzką dopiero po kwadransie. W tym czasie na parkiecie panowała konsternacja połączona z rozbawieniem.
Nie zarobili ani centa
Spotify przygotowywała się do debiutu już od zeszłego roku. I okazał się sukcesem, bo finalnie akcje spółki poszły o kilkanaście procent w górę. Ale wielu analityków ta sytuacja dziwi. Spotify jeszcze nigdy nie wyszło na plus i nie zanosi się na to w najbliższej przyszłości. Chyba, że podniesie cenę, ale wtedy może stracić użytkowników.
Spółka ma prawie jedną trzecią rynku streamingu audio na świecie. Jeden z kolejnych największych serwisów, Apple Music ma jedynie 30 mln użytkowników. Spotify bije więc konkurencję na głowę, ale ciągle nie może sobie poradzić z przełożeniem tego na pieniądze. Między przychodami a zyskiem (czyli jego brakiem) ciągle istnieje olbrzymia przepaść, która w praktyce nie zmniejsza się od dekady.
W tym roku firma planuje dotrzeć łącznie do 170 milionów słuchaczy, wzrosnąć ma też liczba abonentów – do 90 mln. W ten sposób Spotify miałoby już 40 proc. światowego rynku streamingu. A jednocześnie dzięki wzrostowi przychodu do 6,6 mld dolarów, roczna strata wyniosłaby niewiele ponad 400 mln dolarów. Mimo wszystko wielu analityków jest sceptycznych co do tych prognoz firmy.
Debiut bez świętowania
Debiut Spotify był oryginalny jeszcze z jednej przyczyny. Szefostwo firmy nie było obecne na Wall Street i odmówiło wzięcia udziału w zwyczajowym rytuale debiutantów – uderzenia w dzwon i otwarcia sesji.
– Dla nas wejście na giełdę to nie jest okazja do celebracji – powiedział dyrektor naczelny Spotify, Daniel Ek.