Koniec trzymiesięcznego bezkrólewia w Ministerstwie Cyfryzacji. Wiadomo już, że tekę dostanie dotychczasowy wiceminister Marek Zagórski, faktycznie kierujący dziś tym resortem. Nominację dostał kilka dni po tym, jak zapisał się do Prawa i Sprawiedliwości.
Marek Zagórki nowym ministrem cyfryzacji
Marek Zagórski do niedawna też był „człowiekiem Gowina”, piastował funkcję wiceprzewodniczącego Polski Razem. Ale kilka dni temu opuścił swojego protektora i zapisał się do silniejszego ugrupowania – jest teraz członkiem partii Prawo i Sprawiedliwość. Prawdopodobnie właśnie ten krok zagwarantował mu ministerialną tekę.
Przez Zagórskim piętrzą się bardzo trudne zadania, a on sam próbuje się ich sprytnie pozbywać. Projekt eZdrowie trafił do ministerstwa zdrowia, nie wiadomo co się stanie z mDokumentami, które były oczkiem w głowie Anny Streżyńskiej. Wiadomo też, że pod skrzydła MC nie trafi Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej – będzie działała pod auspicjami Ministerstwa Przedsiębiorczości.
Pierwsze zadania Marka Zagórskego
Nowy minister musi jednak zająć się choćby ustawą o RODO. Przepisy muszą wejść w życie za miesiąc (25 maja 2018 r.), a ustawa nie jest jeszcze uchwalona. I mogą być z tym problemy, bo projekt jest wyjątkowo obszerny. Na dodatek za niecały rok musimy zacząć wdrażać elektroniczne dokumenty tożsamości. Komisja Europejska już raz pozwoliła nam przesunąć termin ich wprowadzenia, drugi raz na to nie pozwoli. A prace nad eDowodem obecnie się ślimaczą.
Minister będzie musiał także przyspieszyć prace nad wydawaniem dotacji na cyfryzację Polski. Do tej pory udało się wydać jedynie 200 mln z 2,18 mld pieniędzy na ten cel, a minęła już połowa czasu przeznaczonego na rozpoczęcie inwestycji (m.in. w światłowody).
Wszystko to sprawia, że pozycja nowego ministra cyfryzacji może być mało stabilna – ciąży nad nim piekielnie dużo obowiązków. Ryzyko, że coś pójdzie nie tak i pojawią się opóźnienia, jest wyjątkowo duże.