Nie narzekaj na bezmyślnych urzędników. Chcesz nowego parku - to na niego zagłosuj. Ruszyła kolejna edycja Lechstartera
Karolina Pałys
25 kwietnia 2018, 12:18·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 kwietnia 2018, 12:18
Obyś żył w wygodnych czasach - sens parafrazy tego starochińskiego przekleństwa dobrze rozumie spora część mieszkańców współczesnych miast. Kiedy uda nam się już zaczepić na (w miarę) zadowalającym finansowo poziomie, okazuje się, że wszystko, co do szczęśliwej miejskiej egzystencji potrzebne, mamy podetknięte wprost pod nos: supermarkety i kawiarnie w zasięgu spaceru w kapciach, gwarantowane miejsca parkingowe, czy zawodny rzadziej niż częściej transport publiczny, Dlaczego więc czasami bywa nam w tym miejskim puchu jakoś tak niewygodnie?
Reklama.
Może dlatego, że nie dość często pyta się mieszkańców o to, czy zamiast kolejnego sklepowego hangaru nie woleliby mieć pod oknami na przykład placu targowego, albo czy w plan poszerzania parkingu nie wpisaliby stojaków na rowery.
Odpowiedzi można, oczywiście, szukać również w przewrotności ludzkiej natury, ale sądząc po rosnącej od kilku dekad popularności miejskich inicjatyw oddolnych, z dużym prawdopodobieństwem można założyć że chodzi tu raczej o chęć odzyskania wpływu na kształtowanie najbliższego otoczenia na własnych, a nie odgórnie narzuconych, zasadach.
Umiesz liczyć? Licz na wsparcie z programów
O tym, że żadne miasto i żaden deweloper nie zaspokoi potrzeb lokalsów tak dobrze jak oni sami, świadczy choćby popularność kolejnej już edycji programu Lechstarter - konkursu do którego można zgłaszać projekty zmieniające okoliczną przestrzeń. Łączna pula nagród w wysokości miliona złotych zostanie rozdzielona pomiędzy 15 projektów, z których pięć otrzyma 100 tysięcy, a dziesięć - 50 tysięcy złotych wsparcia.
Zgodnie ze społecznym duchem inicjatywy społecznej, podobnie jak w poprzednich odsłonach Lechstartera, wstępnej selekcji projektów dokonało jury, ale ostatecznie zwycięzców wybiera “lud” w internetowym głosowaniu.
Rzut oka na listę zeszłorocznych zwycięzców i już wiemy, że ludność polskich miast, miasteczek i wsi pragnie tego samego co lokalne społeczności na całym świecie. I nie, nie chleba i igrzysk, ale już eko-pieczywa i aktywności sportowej na świeżym powietrzu - jak najbardziej.
Zielona partyzantka, biały transport
Zgodnie z definicją encyklpedii PWN, terminem “miasto” określa się: skupisko ludzkie, przeciwstawiane wsi, charakteryzujące się zagęszczoną zabudową, zróżnicowaną strukturą społeczną mieszkańców, utrzymujących się w większości z zajęć nierolniczych.
Mimo zróżnicowania społecznego, większość mieszkańców gęstej zabudowy od czasu do czasu marzy aby oderwać się od swoich “nierolniczych” zajęć i pobyczyć na skrawku zielonej trawki. Marzenia te nie zawsze są jednak zbieżne z założeniami miejskich planistów, którzy od czubków drzew wolą liczyć iglice wieżowców.
Jednej z najsłynniejszych odpowiedzi na ignorowanie zielonych potrzeb miasta udzieliła nowojorska aktywistka - Liz Christy, matka chrzestna Guerilla Gardening, czyli “ogrodowej partyzantki”. Celem ruchu powstałego w latach 70. było zazielenianie opuszczonych miejskich “terenów niczyich”. Christy i jej oddziały, wyposażone w worki z nasionami, łopaty i grabie zajmowały więc przestrzenie, do których zagospodarowania nikt się nie kwapił.
Nie trzeba było długo czekać, aby podobne nowojorskim partyzanckie ogrody zaczęły rozkwitać na całym świecie. Część z organizowanych “na dziko” zielonych skwerków czy parków z czasem trwale wrosła w tkankę miejską, tak jak zlokalizowany na Manhattanie Christy Bowery-Houston Community Farm and Garden - pierwszy na świecie ogród społeczny, który kwitnie nieprzerwanie od 1973 roku i oficjalnie nosi dzisiaj imię swojej założycielki.
Guerilla Gardening, podobnie jak wiele projektów oddolnych, startowała bez pomocy zewnętrznego wsparcia finansowego. Podobne korzenie ma na przykład idea roweru miejskiego zrodziła się w głowach holenderskich anarchistów w latach 60., którzy udostępnili mieszkańcom Amsterdamu 50 sztuk “white bikes” do swobodnego użytku. I choć dzisiejszy system rowerów miejskich nadzorują dzisiaj prywatne przedsiębiorstwa, to ogólna idea współdzielenia nadal im towarzyszy.
Zieleni i kultury
Projektom zgłaszanym do Lechstartera nieobce są idee ze “wspólnym” przedrostkiem: współuczestnictwo czy współdecydowanie o kierunku, w jakim będzie się zmieniać miasto. Jednym z jego wyznaczników jest troska o otaczające nas środowisko, nie powinno dziwić, że w Lechstarterze dofinansowanie otrzymała Zielona Skrzynka z Pelplina - urządzenie do pomiaru jakości powietrza sparowane z aplikacją, dostępną dla wszystkich mieszkańców.
Grant otrzymała również aplikacja Bezpieczne Kąpieliska z Bydgoszczy, której założeniem było stworzenie bazy miejsc, w których można pluskać się pod czujnym okiem ratownika oraz informować się nawzajem o mocnych i słabych punktach poszczególnych akwenów.
Wśród 15 zrealizowanych finalnie projektów, w pierwszej piątce piątce znalazło się również miejsce dla kultury. Mieszkańcy Gdyni zdobyli w ten sposób dofinansowanie dla spektaklu plenerowego pod tytułem “Masska”, który pod koniec zeszłego lata wystawiano w kilku dzielnicach miasta.