Powszechne łamanie przepisów, dobrych obyczajów, a na dodatek brak jakichkolwiek ubezpieczeń. Tak wygląda codzienność polskich rowerzystów. Ile tracimy na ich wypadkach? Coraz więcej, bo ich liczba rośnie w dramatyczny sposób.
Statystyki są bardzo brutalne. W 2017 roku rowerzyści spowodowali 1546 wypadków i w których zginęło 119 osób a 1481 zostało rannych. Najbardziej szokuje fakt, że w policyjnej statystyce uszeregowanej według pojazdu sprawcy, rowerzyści są na drugim miejscu. Spowodowali więcej wypadków, niż kierowcy autobusów, ciężarówek czy motocykliści, uważani często za niezwykle groźnych.
Liczba wszystkich wypadków z udziałem rowerzystów do niedawna utrzymywała się na poziomie 3000-4000 rocznie. Z danych polskiej policji wynika, że w zeszłym roku rowerzyści uczestniczyli już w 4212 wypadkach drogowych, w których zginęło 220 z nich, a 3824 zostało rannych.
A może by tak kupić OC?
A to oznacza nie tylko ludzkie tragedie, ale i wymierne finansowe straty. Rowerzysta w przeciwieństwie do kierowcy nie jest ubezpieczony, bo nie ma takiego obowiązku. To rodzi kolejne problemy, bo jeśli kierowca spowoduje wypadek, to ubezpieczyciel pokrywa szkody. Ale jeśli rowerzysta wjedzie w samochód albo innego rowerzystę, to nie odpowiada za szkody z automatu. Znam przypadki, gdy kierowca, któremu rowerzysta wgiął błotnik musiał wytaczać mu sprawę cywilną i dopiero po kilku latach zdołał uzyskać odszkodowanie.
Planując majówkowe wyjazdy rowerowe i szykując się do sezonu, pomyślmy więc o ubezpieczeniu. To nie jest jakaś bardzo droga sprawa, ubezpieczenie kosztuje mniej więcej 100 – 150 złotych rocznie, ale można się też ubezpieczyć na krótszy czas. W jego ramach dostajemy na ogół OC, NNW i ubezpieczenie od kradzieży. Szkoda, że ubezpieczyciele nie promują swoich ofert, wiele osób nawet nie wie, że można się ubezpieczyć od wypadku na rowerze, nieważne czy jesteśmy ofiarą, czy sprawcą.
Pamiętajmy jednak, że żadna polisa nie zadziała, jeśli podczas wypadku znajdujemy się pod wpływem alkoholu lub środków odurzających. Albo jeśli rower, którym się poruszamy nie spełnia wymogów bezpieczeństwa (np. ma za słabe hamulce albo działającego oświetlenia a jest po zmroku).
Przykłady? Proszę bardzo
W coraz większej liczbie miast pojawiają się rowery miejskie, sporo ich też kupujemy. Jednocześnie zmniejsza się ogólna świadomość rowerzystów. Ostatnio głośno było o zderzeniu dwójki ludzi na rowerach, które skończyło się ciężkimi obrażeniami.
Wraz ze wzrostem temperatury na zewnątrz, rośnie liczba informacji o poszkodowanych rowerzystach. I niestety wielu jest samych sobie winnych. Na warszawskiej ulicy nagrano ostatnio człowieka na miejskim rowerze, który jeździł w kółko po skrzyżowaniu. A potem przeciskał się między samochodami. Zresztą sami zobaczcie jego wyczyny, uwiecznione na filmie.
Najczęstsze grzechy rowerzystów
Tu można długo wymieniać. Jazda po chodniku, przejściu dla pieszych, przejeżdżanie przez pasy, ignorowanie czerwonych świateł, jazda rowerem po drogach szybkiego ruchu, gdy obok jest ścieżka. Ale i jazda po ścieżce rowerowej potrafi przypominać śmiertelny wyścig.
Dość często można natrafić na nich na osoby kompletnie nie zwracające uwagi na innych. Jadą środkiem albo obok siebie, jak ktoś ich obdzwoni – zjeżdżają w losowe strony, często wprost pod koła innych rowerzystów.
Innym ciężkim grzechem jest jazda w słuchawkach z muzyką na pełny regulator, z telefonem w ręku lub przy uchu. Mało który rowerzysta pamięta o tym, żeby odpowiednio sygnalizować swoje zamiary. Naprawdę niewiele osób przepuszcza pieszych. Tak, takie białe pasy na ścieżce rowerowej to przejście dla pieszych, na którym mają oni pierwszeństwo.
Na skrzyżowaniach wiele osób staje w równym rządku obok siebie i pośrodku usiłują nie zderzyć się z tymi z drugiej strony, którzy zrobili dokładnie to samo.
Na dodatek jest spora grupa osób, która uważa ścieżki rowerowe za idealne miejsce do uczenia swoich pociech jazdy na dwóch kołach. Nieraz widywałem już szkraby na rowerkach odpychanych, które mamy wypychały wręcz z chodnika na ścieżkę.
W wielu przypadkach wyczyny rowerzystów można uznać za podjęcie próby samobójczej. Niestety często udanej lub tragicznej w skutkach dla innych.