Elektrownia jądrowa o wdzięcznej nazwie „Akademik Łomonosow” wypłynęła wczoraj z Petersburga i zmierza w kierunku położonego kilkaset kilometrów na północ Murmańska. Operacja wzbudziła duże zaniepokojenie szwedzkiego Greenpeace.
Choć Petersburg od Murmańska dzieli zaledwie ok. 800 km, droga morska wiedzie mocno naokoło. Po drodze pływająca elektrownia będzie musiała minąć szwedzkie wybrzeże, przepłynąć przez duńskie cieśniny, Morze Północne i okrążyć od zachodniej strony Norwegię.
Obawy ekologów
Wszystkie te kraje zostały o operacji powiadomione wcześniej, nie zmienia to jednak faktu, że transport elektrowni wzbudza niepokój. Organizacji ekologiczne wymogły na Rosjanach, by „Akademik Łomonosow” został zaopatrzony w paliwo nuklearne dopiero w Murmańsku. Początkowe plany zakładały bowiem, że stanie się to jeszcze w Petersburgu.
To jednak nie koniec zastrzeżeń. Szwedzki Greenpeace obawia się, że w przypadku awarii Rosjanie będą mieli problem z szybką reakcją i naprawą reaktora. Organizacja wprost pisze, że istnieje ryzyko, iż Łomonosow okaże się "Czarnobylem na lodzie" - donosi portal SBSNews. Obawy wzmaga zapewne to, że Murmańsk jest położony zaledwie 100 km od granicy z Finlandią.
Trwający właśnie rejs nie będzie zresztą jedyny. Właściciel elektrowni, firma Rosatom, zakłada że „Akademia Łomonosow” będzie co 12 lat odholowywana do stoczni w Petersburgu w celu przeprowadzenia przeglądu technicznego. Jej żywotność została określona na 40 lat, przez ten czas będzie dostarczać energię elektryczną ok. 200 tys. osób.