Badacze ze Szkoły Głównej Handlowej przyjrzeli się zmianom w podatku CIT, które obowiązują od początku roku. Okazuje się, że część rozwiązań działa inaczej, niż powinna a ich koszt ponoszą wszyscy podatnicy.
– To, co fiskus nazywa walką z agresywną optymalizacją, jest zwiększeniem obciążeń podatkowych bez podnoszenia stawki CIT – twierdzą eksperci SGH, cytowani przez dziennik Rzeczpospolita.
Najmocniejszym przykładem jest zasada nakazująca rozdzielenie źródeł przychodów. Wcześniej to fiskus musiał udowodnić, że jakaś transakcja nie miała sensu ekonomicznego. Można było więc za pomocą zysków z jednego źródła, finansować inną działalność. Obecnie podatek trzeba płacić i od działalności dochodowej, jak i niedochodowej.
Zmiany w ustawie o CIT
Kolejnymi ważnymi przykładami wskazywanymi przez ekspertów są choćby minimalny podatek dochodowy od wartości obiektów komercyjnych oraz przepisy dotyczące rozliczania w kosztach uzyskania przychodów wierzytelności nieściągalnych. Te drugie mogą doprowadzić do tego, że oprocentowanie pożyczek w legalnie działających instytucjach może sięgnąć nawet 40 proc.
– Zmiany w ustawie o CIT to dalszy ciąg postępującej fiskalizacji, która nie tylko wynika z chęci zamknięcia możliwych sposobów optymalizacji podatkowej, ale jest po prostu sposobem na zwiększenie dochodów podatkowych budżetu państwa – podkreśla Karolina Stawowska, partner i szefowa praktyki podatkowej w kancelarii Wolf Theiss w Warszawie.
Prof. Dominik Gajewski z SGH dodaje, że w znowelizowanej ustawie o CIT, ciężar fiskalny uszczelnienia został przerzucony głównie na małych i średnich podatników. Jego zdaniem polityka podatkowa w CIT przechyla się na funkcję czysto fiskalną.