
Reklama.
O sprawie dr Jarosława Dudy z Uniwersytetu Jagiellońskiego pisaliśmy w ubiegłym roku. Polak opisał w swojej pracy magisterskiej kompresor danych ANS, który wykorzystują dzisiaj takie firmy jak Apple, Google czy Facebook.
Dr Duda wrzucił pracę naukową do internetu. - Okazało się, że mój kompresor jest wartościowy i nadaje się do użycia – wspominał w rozmowie z INNPoland.pl. I wtedy rozpoczął się akt pierwszy dramatu. Pewnego dnia naukowiec wpisał fragment swojego kodu do wyszukiwarki... Google. W wynikach wyszukiwania odnalazł swój kod – na wniosku patentowym złożonym przez giganta w amerykańskim Urzędzie Patentowym.
Polski naukowiec i jego uczelnia domagali się wycofania wniosku. Do ich prośby przychylił się urząd. - Amerykański urząd patentowy wstępnie odrzucił wniosek Google dotyczący kodowania ANS. Teraz Google może się odwoływać od decyzji urzędu. Jeśli to zrobi, to sprawa może toczyć się latami - powiedział w rozmowie z PAP dr Jarosław Duda.
- Jestem naukowcem. Nie opatentowałem tej metody, bo wierzę, że takie podstawowe koncepcje powinny być jednak darmowe i dostępne dla wszystkich – dorzucił.
Do sprawy odniósł się również rzecznik prasowy polskiego Google, Adam Malczak. Twierdzi, że Google już wcześniej deklarował, że chce, aby patent był dostępny na „otwartych zasadach”.