„Urszula, musiałem się dzisiaj schylić po mydło, wiesz dlaczego?”. Wynajmowanie mieszkań bywa torturą
Marcin Długosz
09 września 2018, 16:41·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 września 2018, 16:41
Krótkoterminowy najem mieszkań staje się w Polsce coraz bardziej popularny. Osoby, które chcą zarobić na turystach muszą przygotować się jednak na to, że ich klienci mogą być naprawdę nieprzyjemni.
Reklama.
Rynek wynajmu krótkoterminowego w Polsce nigdy nie był tak duży, jak dzisiaj. W największych miastach jak Warszawa czy Kraków liczba domów i pokoi do wynajęcia na kilka dni oscyluje w granicach 5 tys. Średnia cena w stolicy to ok. 200 zł za noc.
Wraz ze wzrostem liczby klientów, mnożą się rzecz jasna perypetie wynajmujących z najemcami. Kilka z nich przytacza „Dziennik Gazeta Prawna”. Hipochondryczni lokatorzy wydzwaniający z byle głupotą w środku nocy czy dewastacje mieszkań to tylko niektóre z problemów.
Wynajem krótkoterminowy w praktyce
- Któregoś dnia usłyszałam męski głos w słuchawce: „Urszula, musiałem się dzisiaj schylić po mydło, czy ty wiesz dlaczego? Bo nie masz zamontowanej odpowiedniej półki pod prysznicem i to, które mam, z niej spada. Natychmiast proszę coś z tym zrobić!" – opowiada dziennikowi Urszula Olczak. Kobieta opowiada, że nie dziwi jej sygnał oznaczający nadejście sms-u o 5 rano. Czego domagają się wówczas klienci? Ot np. croissanta z dżemem na śniadanie.
W innej historii opisywanej przez DGP Barbara Kulawik z Krakowa opowiadała o absurdalnym żądaniu turysty związanym ze znakami drogowymi. Wynajmująca usłyszała, że jej klient życzy sobie bezpłatnego miejsca parkingowego, choć pod jej domem wyznaczona jest płatna strefa. Gdy zwróciła na to uwagę swojemu gościowi, dowiedziała się, że powinna ustawić dodatkowy znak na jezdni.
Eksperci wyjaśniają, że problemy biorą się m.in. z faktu, że wynajmujący chcąc zarobić pieniądze nie zwracają uwagi, komu je tymczasowo powierzają. - Nie dopytują, nie zainteresują się: a kto, a skąd, a w jakim celu, a dlaczego. A potem biadolą jak hotelarz, który po sezonie najpierw obniża ceny, a potem widzi, że mu pokoje zdewastowali - mówi prof. Elżbieta Danuta Nawrocka z Uniwersytetu Ekonomicznego.