W tle wyroku dotyczącego odszkodowania dla ofiary księdza-pedofila, pojawia się sporo wątpliwości i niejasności. Wiele osób uważa, że to sprawca tego czynu powinien zapłacić odszkodowanie ofierze, nie zaś zakon, którego był członkiem. Pracodawca nie odpowiada przecież za przestępstwa pracownika. Wyjaśniamy stanowisko sądu i to, czemu zakon ponosi odpowiedzialność.
Abstrahując od kary dla samego księdza (który po kilku latach w więzieniu odzyskał wolność), wiele osób pyta, dlaczego to zakon ma płacić odszkodowanie – a nie sprawca?
Wiele takich wątpliwości pojawia się w internetowych komentarzach. Nikt nie kwestionuje winy byłego już księdza (Romana), ale rodzą się pytania dlaczego Kościół ma ponosić odpowiedzialność finansową za jego przestępstwo?
Pojawiają się argumenty, iż pracodawca nie ponosi przecież odpowiedzialności za błędy swoich pracowników. Jeśli trafi się hydraulik, nauczyciel czy urzędnik gwałciciel, to zakład pracy, szkoła czy urząd nie będzie płacił odszkodowania za jego przestępstwa.
W identyczny sposób do sprawy podeszli obrońcy ks. Romana. Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej, którego przestępca był członkiem, nie wiedziało o jego działaniu, więc nie może za nie odpowiadać. Na sali sądowej padały porównania do hipotetycznej sytuacji – na przykład wypadku, który spowodowałby ksiądz. Jego zgromadzenie nie ponosiłoby za nie odpowiedzialności.
To błędne myślenie
Sąd uznał jednak, że są to sytuacje nieporównywalne. W pierwszej instancji sędzia Anna Łosik powołała się na art. 430 Kodeksu cywilnego. Przesądza on o odpowiedzialności kogoś, kto powierza innej osobie wykonanie jakiejś czynności.
Sędzia uznała, że ksiądz Roman wykorzystał swoją pozycję zawodową. Nie dość, że poznał dziewczynkę, którą uwięził i gwałcił, na lekcji religii, to jeszcze zapraszał ją na plebanię, do swojego miejsca pracy.
– Gdyby nie uczył religii, gdyby nie był księdzem, to do jego spotkania z pokrzywdzoną w ogóle nie doszłoby. Gdyby nie wykorzystał swojej funkcji księdza do zdobycia zaufania pokrzywdzonej, szkoda nie zostałaby wyrządzona – uznał sąd.
I na tej podstawie zakon, czyli Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej, ma płacić odszkodowanie dorosłej dziś kobiecie 800 złotych miesięcznie i 1 mln odszkodowania jednorazowo.
– To precedensowe orzeczenie sądu. Powiązał on przestępstwa księdza z jego stanowiskiem, niejako „miejscem pracy”. Na tej samej zasadzie można dochodzić odszkodowania od szkoły, jeśli zostało np. skrzywdzone przez nauczyciela, który pełnił swoje obowiązki – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Piotr Wertenstein-Żurawski, adwokat.
I nie jest to wyjątek
Warto przypomnieć, że w innych sprawach również zapadają wyroki podkreślające odpowiedzialność instytucji za swoich pracowników. Na przykład za błędy nauczycieli płaci szkoła – w praktyce jej właściciel. Najczęściej są to gminy, decyzją sądów wypłacające odszkodowania na śmierć bądź skutki wypadków uczniów, których nie dopilnowali nauczyciele.
Za błędy urzędników płaci skarb państwa – zresztą wiele instytucji podkreśla, że urzędnicy powinni ponosić odpowiedzialność za swoje błędy. Na razie to budżet państwa jest nią obarczany. Więc płacenie odszkodowań przez pracodawcę, w sytuacji, gdy zawinił jego pracownik i ma to związek z jego pracą, jest normą.
Nowością jest za to fakt, że płacić musi polski Kościół. Do tej pory ta instytucja skutecznie unikała odpowiedzialności finansowej za molestowanie seksualne i pedofilię. Kościelni hierarchowie rozkładali ręce i uznawali, że całą odpowiedzialność ma ponosić sprawca przestępstwa.
Obecnie sąd po raz pierwszy wydał (i potwierdził) wyrok, iż ta instytucja jest odpowiedzialna za działanie swoich członków – pracowników. Wspomniany ksiądz prowadził swoją przestępczą działalność m.in. dlatego, że był księdzem i wykorzystywał swoją pozycję.