Reklama.
Całe zamieszanie zaczęło się w momencie, gdy obraz Banksy’ego trafił na aukcję. Jest to reprodukcja jego słynnej "Dziewczynki z balonikiem". Artysta ukrywający się pod tym pseudonimem od wielu lat pozostaje anonimowy. Tworzy graffiti i proste, ikoniczne grafiki o zaskakująco dużym ładunku emocji.
Tajemnicą nie jest za to głęboka niechęć Banksy’ego do komercjalizacji rynku dzieł sztuki. On sam nigdy nie sprzedaje swoich prac – po prostu tworzy je w tzw. przestrzeni miejskiej. Albo potajemnie wiesza w słynnych galeriach.
Chciał popsuć, stworzył coś nowego
Kiedy „Dziewczynka z balonikiem” trafiła na aukcję, nikt nie podejrzewał, że w ramie obrazu zamontowana jest zdalnie uruchamiana niszczarka, która po stuknięciu młotkiem przez prowadzącego aukcję, przemieli pół obrazu na strzępy. W ten sposób Banksy zagrał na nosie wszystkim, którzy próbują wyceniać i komercjalizować jego prace.
Kiedy „Dziewczynka z balonikiem” trafiła na aukcję, nikt nie podejrzewał, że w ramie obrazu zamontowana jest zdalnie uruchamiana niszczarka, która po stuknięciu młotkiem przez prowadzącego aukcję, przemieli pół obrazu na strzępy. W ten sposób Banksy zagrał na nosie wszystkim, którzy próbują wyceniać i komercjalizować jego prace.
Nastąpił jednak niespodziewany zwrot akcji – okazuje się, że krytycy, handlarze i kolekcjonerzy zachwycili się poszarpanym obrazem i uznali go za lepsze dzieło sztuki, niż w momencie, gdy pozostawał w jednym kawałku. Szacują, że teraz pocięta „Dziewczynka z balonikiem” może być warta nawet 2 mln funtów. Banksy musi pluć sobie w brodę.