
Reklama.
Atmosfera w PLL LOT jest daleka od odprężenia czy ocieplenia. Bartosz Piechota – przedstawiciel zarządu firmy, który został skierowany do negocjacji ze związkowcami – najwyraźniej nie przypadł adwersarzom do gustu. Żądają, by ich partnerem w rozmowach był ktoś inny.
Adam Rzeszot, szef ZZ Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT, wskazywał na „groźby kierowane w trakcie dzisiejszych negocjacji pod adresem strony związkowej i jej negocjatora”. – To dzisiejsze, a także wczorajsze zachowanie zarządu, polegające na bezprawnym pytaniu i nagrywaniu pracowników przywracanych do pracy, świadczy o prawdziwych jego intencjach – napisali związkowcy na temat Piechoty w oświadczeniu.
Przedłużenie strajku
W efekcie strajk został przedłużony do środy, do godziny 22.30. Ale to zapewne nie będzie koniec, bo menedżerowie przewoźnika odmawiają wyznaczenia nowego negocjatora. „Na stole” są przede wszystkim takie kwestie, jak przywrócenie do pracy osób zwolnionych przed i w czasie strajku – z Moniką Żelazik, zwolnioną jeszcze w maju liderką związków na czele – czy kwestie płacowe.
W efekcie strajk został przedłużony do środy, do godziny 22.30. Ale to zapewne nie będzie koniec, bo menedżerowie przewoźnika odmawiają wyznaczenia nowego negocjatora. „Na stole” są przede wszystkim takie kwestie, jak przywrócenie do pracy osób zwolnionych przed i w czasie strajku – z Moniką Żelazik, zwolnioną jeszcze w maju liderką związków na czele – czy kwestie płacowe.
Amunicji związkowcom dostarcza Państwowa Inspekcja Pracy. Jej inspektorzy właśnie skończyli kolejną kontrolę w firmie i uznają, że samozatrudnienie – na które przeszła, czy raczej przejść musiała połowa pracujących dla PLL LOT osób – jest w gruncie rzeczy stosunkiem pracy. Tyle że w każdym indywidualnym przypadku zarzuty PIP musi potwierdzić sąd, co oznacza wielomiesięczną – właściwie wieloletnią – batalię sądową.