Protest policjantów rozlewa się na cały kraj, są już miasta gdzie do wypadków drogowych wyjeżdża komendant ze swoim zastępcą – bo to jedyni funkcjonariusze, którzy nie wylądowali na zwolnieniu lekarskim. Wyjaśniamy czemu protestują i o co im chodzi.
Podczas obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości wielu policjantów pójdzie oddać krew. Należy im się za to dzień wolny i nikt nie może im tego zabronić. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych robi dobrą minę do złej gry i bagatelizuje protest. Jednocześnie braki w zabezpieczeniu imprez i marszów chce łatać strażakami, więc i oni grożą masowym braniem zwolnień lekarskich. O co chodzi w tym sporze?
Policjanci domagają się 650 zł podwyżki w przeliczeniu na jednego funkcjonariusza. A także lepszego traktowania.
– Zanim przeszedłem na emeryturę, miałem pensję niewiele wyższą, niż strażnik miejski. 3500 złotych na rękę. Nie mam oczywiście nic do strażników, pracują i zarabiają, to normalne. Ale nie jest normalne to, że policjant z dużym doświadczeniem, dziesiątkami kursów, w które podatnik zainwestował kilka milionów złotych, dostaje pensję w tej wysokości – mówi nam znajomy policyjny emeryt (lat 42).
Faktycznie, jego dokonania budzą podziw. Setki aresztowanych, rozbite gangi, przynajmniej kilkanaście milionów odzyskanych od przestępców, na dodatek spora cena za jego głowę – wyznaczona przez grupy przestępcze. A do tego pensja w dość przeciętnej wysokości. Umiejętności tego policjanta wykorzystuje teraz sektor prywatny, płacący o niebo lepiej.
– Każdy z nas wie i rozumie, że to jest służba. Ale należy nam się choć odrobina szacunku ze strony przełożonych. A za szefów mamy Brudzińskiego i Zielińskiego, który mówi, że nie rozumie, dlaczego policjanci masowo chorują. Wiesz co jest najgorsze? Że on może mówić prawdę – utyskuje jeden z warszawskich policjantów.
Dodaje, że praca policjanta naprawdę jest niebezpieczna i wymagająca. Zdarza się, że w służbie pozostaje nawet kilka dni z rzędu, żonę i dzieci widując 2-3 razy w tygodniu. Mówi, że jego zdaniem nie ma nic dziwnego w tym, że lekarze masowo wystawiają policjantom zwolnienia.
– W tej branży prawie każdy ma jakiś problem zdrowotny – uśmiecha się gorzko.
Zdradza też, że sytuacja w firmie jest daleka od doskonałości. Stosunki z przełożonymi często noszą znamiona mobbingu, szybko awansująca kadra jest oderwana od rzeczywistości i skupiona na personalnych gierkach, zamiast na rzeczywistej pracy. Słowem: w policji brakuje misji, skupienia na celu, widocznego sensu pracy.
Ile zarabiają policjanci?
Na pensję funkcjonariusza składa się wynagrodzenie zasadnicze (zależy od zaszeregowania), dodatek stażowy oraz dodatek służbowy oraz funkcyjny i dodatek za stopień. Policjant dostaje ponadto mundurówkę, czyli nagrodę roczną oraz świadczenia w ramach systemu socjalnego.
– To wszystko sprawia, że zawód policjanta pod względem finansowym jest atrakcyjny dla młodych ludzi – przekonuje Komenda Główna Policji.
Co ciekawe, sami policjanci są innego zdania. Kierownictwo zarabia jak na polskie warunki całkiem nieźle, ale policyjny detektyw dostaje do ręki 3865 zł, dzielnicowy / kontroler ruchu drogowego – 3607 zł, szeregowy policjant – 3024 zł, a kursant ledwie 1950 złotych.
– Nie zgadzamy się na to, żeby osoby narażające zdrowie i życie, pracujące przez cały rok, w nocy, święta itd., były wynagradzane gorzej niż kasjer czy magazynier – mówi Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów.
Gdzie dorabiają policjanci?
Przeciętna pensja policjanta po przeszkoleniu wynosi 2,4 tys. zł na rękę. Trudno uznać to za kokosy. Nic dziwnego, że policjanci dorabiają gdzie tylko mogą. I to nie tylko w swojej branży.
– W większych miastach policjanci zajmują się ochroną hoteli, restauracji, klubów itd. Albo na stałe, albo na zlecenia. Pierwsza opcja jest może mniej dochodowa, ale stabilna, w drugiej z doskoku można zarobić nawet kilkaset złotych jednorazowo. Dla niektórych to ćwierć pensji zarobione w jedną noc – mówi emerytowany policjant.
Policjanci często są również konsultantami ds. ochrony u lokalnych przedsiębiorców. Przewożą gotówkę, służą jako kierowcy czy ochroniarze podczas spotkań. Może się wydawać, że miejsc do dorobienia sobie paru złotych jest sporo, ale to pozory.
– Na rynku są też profesjonalni ochroniarze, dostępni 24 godziny na dobę, a nie „po służbie”. Policjantów wynajmują często ci, którzy mają jakieś obawy związane z przestępcami. Jeśli policjanci obstawią na przykład jakiś większy klub w mieście, to w zasadzie nie przyjdzie do niego jakaś lokalna pseudomafia z żądaniem okupu – wyznaje z kolei warszawski funkcjonariusz.
Ale wielu policjantów robi jeszcze zupełnie inne rzeczy. Wielu z nich np. handluje na Allegro, prowadzi sklepy internetowe, szkolenia dla firm a także udziela się np. na imprezach strzeleckich czy militarnych.
Jak to jest w Niemczech?
W Polsce do pracy w policji przyjmuje się niemal wszystkich chętnych, na siłę przeciskając ich przez testy i egzaminy. Na to wskazują wypowiedzi samych policjantów, choć przeczą temu decydenci, twierdząc, że do pracy trafiają najlepsi kandydaci.
Tymczasem u naszych zachodnich sąsiadów do policji nie przyjmuje się wielu osób, solidnie i sumiennie przesiewając ich przez system wielu sit. Szkolenie policjanta trwa 3 lata, w tym czasie dostaje się 1050 euro miesięcznie. Jak na niemieckie warunki nie jest to kwota wygórowana, choć dwukrotnie przekracza pensję polskiego kursanta.
Ale potem różnice stają się jeszcze wyraźniejsze – początkujący policjant dostaje w Niemczech 1600 euro (6800 zł), po trzech latach 2500 euro (10 750 zł). Średnie wynagrodzenie w tej pracy przekracza 3500 euro, czyli ponad 15 tysięcy złotych. W Polsce ten poziom osiąga jeden policjant – komendant główny.
Według danych z Eurostatu, średnie miesięczne wynagrodzenie mieszkańca UE wynosi prawie 2,9 tys. euro brutto (prawie 12 500 zł). Jest to niemal trzy razy więcej niż średnie zarobki mieszkańca Polski, którego miesięczna pensja wynosi 982 euro (4 220 zł). Ale i tak średnie wynagrodzenie policjanta jest wyższe, niż średnia zarobków jego rodaków.