Stany Zjednoczone i Chiny porozumiały się w trakcie szczytu G20 w Buenos Aires co do zakończenia wojny handlowej. W trakcie 2,5 godzinnej rozmowy Donald Trump miał m.in. zrezygnować z pomysłu drastycznego podniesienia ceł na chińskie produkty od stycznia przyszłego roku.
Jest zapewne zbyt szybko, by strzelać korkami od szampana, inwestorzy powinni być jednak zadowoleni. USA i Chiny wstępnie porozumiały się w sprawie złagodzenia polityki handlowej.
We wrześniu Biały Dom poinformował, że od stycznia 2019 roku nałoży 25 proc. cła na towary warte 50 mld dolarów rocznie i podniesie z 10 do 25 proc. na produkty wartości 200 mld dolarów rocznie.
Donald Trump postawił jednak istotny warunek. Ustalenia staną się nieaktualne jeżeli Chiny nie spełnią swoich obietnic w ciągu 90 dni. Chodzi tu o kwestie transferu technologii, własności intelektualnej czy cyberkradzieży. Xi Jinping zobowiązał się również kupować „bardzo dużą” ilość produktów rolnych, energetycznych i przemysłowych. Wszystko po ot, by zmniejszyć deficyt USA w handlu z Chinami.
– To było znakomite i produktywne spotkanie otwierające drogę do niezliczonych możliwości współpracy dla Chin i Stanów Zjednoczonych – powiedział po zakończeniu spotkania dziennikarzom prezydent Donald Trump.
Przed rozpoczęciem szczytu inwestorzy byli pełni obaw. Trump groził, że rozważa dalsze podnoszenie ceł. W efekcie akcje na Shanghai Composite spadły o 9 proc. W dół, o 8 proc., poszły też ceny ropy naftowej.
Atmosfery nie poprawiły też zapewne doniesienia mówiące o tym, że prezydent USA może być podsłuchiwany przez Chińczyków. New York Times pisał, że Trump mocno im to ułatwia korzystając z niezabezpieczonego przez służby specjalne, starego iPhone'a.