NBP znalazł się pod lupą Najwyższej Izby kontroli. Ta ma zastrzeżenia do projektu opłacania kawiarni dla pracowników za blisko 3 mln zł. Zdaniem NIK ta inwestycja jest bezcelowa i nie ma argumentów za jej powstaniem.
–Bank centralny jest bankiem niezależnym, jednak jako instytucja publiczna, wydatkująca publiczne pieniądze podlega oczywiście kontroli ze strony NIK - mówił na początku miesiąca Prezes NIK, Krzysztof Kwiatkowski.
Tego typu kontrola nie jest niczym dziwnym - jak mówił prezes NBP, Adam Głapiński, tego typu kontrole są w Banku przynajmniej raz w roku. Portal money.pl dotarł do wyników tej kontroli.
Najwyższa Izba Kontroli miała mieć zastrzeżenia do jednego z wydatków. Napisano o nim wprost - niegospodarny i niecelowy. Chodzi o kawiarnię tylko i wyłącznie dla pracowników oraz gości centrali Banku.
3 miliony złotych za darmową kawę w NBP
Pracownicy za napoje nie płaciliby nic. W ciągu czterech lat wydatki na napoje miałyby wynieść blisko 3 miliony złotych. Zdaniem NBP kawiarnia o powierzchni 250 metrów miałaby ochronić sprzęt przed zalaniem oraz być jednym z atutów w rekrutacji do banku.
NIK ma wątpliwości co do sensu tego wydatku. "NBP nie przedstawił dostatecznych argumentów uzasadniających konieczność poniesienia tego wydatku" - piszą kontrolerzy w raporcie pokontrolnym.
Bank podkreśla za to, że nie poniósł żadnych kosztów budowy kawiarni. Wszystko wzięła na siebie spółka Green Coffee, właściciel marki Green Coffee Nero. W zamian za to, dostała ona wyłączność na prowadzenie kawiarni. Umowa ma trwać przez 48 miesięcy, chyba że pracownicy NBP wydadzą 3 miliony złotych na kawę wcześniej.
NBP chciał... ochronić komputery
Jak usłyszeli kontrolerzy NIK, podstawową przyczyną, dla której powstała kawiarnia była chęć... ochrony komputerów pracowników przed zalaniem napojami. Lepiej więc, by ludzie pili kawę w specjalnie przygotowanym miejscu, niż przy biurku. Poza tym w kawiarni mają być organizowane spotkania służbowe.
Zdaniem NIK, posiadanie miejsca do organizacji spotkań nie oznacza jednocześnie konieczności zapewniania darmowej kawy pracownikom. Tym bardziej, że pensje w NBP wynoszą średnio 10 tys. zł. A sprzęt i tak może zostać zalany... kawą na wynos.
Poza kawiarnią NIK nie ma większych zastrzeżeń do działań banku. Jedynie przy przekazywaniu środków Związkowi Banków Polskich mógł nierzetelnie zabezpieczyć swoje interesy.
NBP na celowniku mediów
Dziennikarze są zainteresowani wynikami kontroli NIK, ze względu na wątpliwości w sprawie pensji współpracownic prezesa. Awantura z zarobkami w NBP zaczęło się od ujawnienia, że współpracowniczki prezesa mają mieć niebotyczne pensje sięgające kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby tylko ktoś (najlepiej same zainteresowane) były w stanie wyjaśnić, skąd takie zarobki i jakie kompetencje za tym idą.
Prezes NBP mocno krytykował dziennikarzy za zainteresowanie wysokością pensji w banku. – Haniebne, brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich mężami i rodzinami. A króluje w tym gazeta, która mieni się oazą tolerancji. Nagle kobiety nie mogą zarabiać tyle, co mężczyźni – grzmiał Adam Glapiński, szef NBP, podczas konferencji prasowej.