Prezes Narodowego Banku Polskiego pod ostrzałem mediów. Pod lupą znalazły się nie tylko pensje pracowników, ale także osoby, które zatrudnił prezes Adam Głapiński. Wśród nazwisk znajduje się kilka niespodzianek.
O horrendalnie wysokich płacach w NBP pisały media, po tym jak okazało się, że jedna z najbliższych współpracowniczek Glapińskiego Martyna Wojciechowska ma zarabiać 65 tys. zł. Jest rusycystką z wykształcenia, a w NBP kieruje departamentem komunikacji.
Po jakimś miesiącu milczenia, na oficjalnej konferencji prasowej, dowiedzieliśmy się, że żaden z dyrektorów w NBP nie ma zarobków w wysokości 65 tys. zł. Miesięczne wynagrodzenie w tej wysokości zdarzyło się w poprzedniej kadencji u jednego z dyrektorów. I tyle.
Jak donosi portal oko.press, to nie jedyna osoba zatrudniona przez prezesa NBP z bardzo wysokimi zarobkami. Była radna i rzeczniczka klubu parlamentarnego PiS, jako dyrektorka Departamentu Edukacji i Wydawnictw NBP zarobiła w 2016 roku przez 6 miesięcy ponad 273 tys. zł. Dostawała więc średnio 45,5 tys. zł miesięcznie.
Z Młodzieży Wszechpolskiej do NBP
Portal money.pl przyjrzał się, kto jeszcze znajduje się na liście płac NBP. Wśród nich odnalazł Piotra Głowackiego, który do NBP przeszedł bezpośrednio z Młodzieży Wszechpolskiej. Oprócz niego w departamencie edukacji i wydawnictw znalazła posadę żona Mariusza Kamińskiego - Anna Kasprzyszak. Trafiła tam wprost z kancelarii prezydenta, Andrzeja Dudy.
Warto wymienić także Ireneusza Dąbrowskiego, który w tej chwili jest redaktorem naczelnym czasopisma naukowego "Bank i Kredyt", wydawanego przez Narodowy Bank Polski. Ten w 2007 roku był wiceministrem skarbu państwa. Z kolei Waleria Mermer-Kowalska, pracująca w departamencie kadr, dała się poznać jako szefowa biura kadr w warszawskim ratuszu za czasów Lecha Kaczyńskiego.
W sumie w Narodowym Banku Polskim funkcjonuje 25 departamentów. NBP zatrudnia blisko 3 tys. pracowników.