Czy wiesz, że możesz zarobić nawet 300 PLN dziennie, ładując elektryczne hulajnogi?” - takie ogłoszenia pojawiły się niedawno na portalach społecznościowych. Postanowiłem sprawdzić, jak jest naprawdę.
Warszawa, Praga, okolice Akademii Koźmińskiego, wczesny wieczór. Od kilku minut krążę z paroma innymi osobami wokół hali, w której ma odbyć się spotkanie w sprawie zostania Juicerem - osobą, która będzie zarabiać na ładowaniu elektrycznych hulajnóg.
Wejście na spotkanie nie jest oznaczone żadnym logo, kartką na drzwiach, czymkolwiek. W końcu, pukając po kolei do każdych drzwi (hala podzielona jest na kilka pomieszczeń), znajdujemy właściwe wejście. Tam czeka na nas jakaś setka hulajnóg i około 30 uczestników spotkania. Po wejściu jeden z pracowników prosi o schowanie telefonów i nierobienie zdjęć.
Podpisz umowę, a stawkę poznasz później
Moja przygoda z płatnym ładowaniem hulajnóg zaczęła się ponad miesiąc wcześniej. Wtedy to wypełniłem internetowy formularz, w którym podałem swoje dane i napisałem, że jestem zainteresowany współpracą.
Chwilę później dostałem maila, w którym Lime zażądało ode mnie skanu dowodu osobistego oraz podpisania z nimi umowy. Dzięki niej stanę się “samodzielnym kontrahentem ds. ładowania pojazdów elektrycznych”. Do podpisania umowy trzeba mieć minimum 20 lat oraz prawo jazdy ważne przez co najmniej dwa lata.
Zgodnie z zapisami umowy, przed rozpoczęciem współpracy konieczne będzie przedstawienie dowodów umowy ubezpieczenia na samochód oraz miejsca, w którym będziemy ładować hulajnogi - np. ubezpieczenie mieszkania czy firmowego budynku.
Prawie pięćdziesięciostronicowa umowa skonstruowana jest na zasadzie - wszystkie koszty i problemy są po stronie kontrahenta, pieniądze ma Lime do swojej dyspozycji i wypłaci je, jeśli ten spełni określone warunki.
Stawki za naładowanie hulajnogi
W umowie nie ma za to najważniejszego punktu - ile mogę zarobić za naładowanie jednej hulajnogi. Firma obiecuje przedstawienie mi tabeli opłat, jednak we wstępnej umowie takiej informacji nie ma. – Wszystkie informacje, w tym umowa, są dostępne podczas procesu rejestracji do programu Juicer – zapewnia biuro prasowe Lime w rozmowie z INNPoland.pl.
W sieci znajduję informacje, które wahają stawkę za jedno naładowanie od 15 do nawet 30 zł. We Wrocławiu, gdzie usługa jest już aktywna, ceny zmieniają się w zależności od miejsca, gdzie hulajnoga została zostawiona i od godziny.
Jednak ostateczną informację dostaję na spotkaniu. Hulajnogi, które będą możliwe do ładowania w domach dopiero niedawno przyjechały do Warszawy. Prawodpodobnie dlatego firma tyle czekała na zorganizowanie spotkania.
Za naładowanie jednej hulajnogi kontrahent otrzymać ma 12 złotych. Przedstawiciele firmy kilkukrotnie podkreślają, że jest to kwota wypłacana na fakturze. Do współpracy z Lime trzeba bowiem prowadzić działalność gospodarczą.
– Cena może być wyższa – dodaje biuro. – Zależy to od naszego algorytmu, na który wpływa początkowy poziom naładowania akumulatorów, lokalizacji konkretnej hulajnogi, co może się przekładać na trudności z jej odbiorem, a także liczby aktywnych w danej chwili Juicerów – twierdzą przedstawiciele firmy.
Działalność gospodarcza
Konieczność posiadania działalności gospodarczej można ominąć poprzez współpracę z tzw. partnerem Lime. To podobne rozwiązanie do tego, co oferuje Uber. Wówczas nie ma konieczności zakładania działalności - partner przejmuje na siebie rozliczenia, w zamian pobierając opłatę. Na spotkaniu dowiaduję się, że jest to kwota około 50 złotych tygodniowo, jednak nie jest to oficjalna informacja.
W ogóle na spotkaniu miałem wrażenie, że firma nie jest skora do udzielania informacji. Kwestie podatkowe? “Proszę skonsultować się ze swoją księgową”. Kwestie techniczne? “Możecie się państwo w każdej chwili skontaktować z naszymi konsultantami”.
Z drugiej strony decyzję należało podjąć prawie że natychmiast. Jeśli ktoś chciał się zastanowić, to w przypadku podjęcia pozytywnej decyzji, musiałby umówić się na spotkanie po raz kolejny, na przykład za dwa tygodnie.
Ładowarki
Lime nie udostępnia żadnego dodatkowego sprzętu poza ładowarkami. Te podłączane są do zwyczajnej sieci elektrycznej, a z tego co udało mi się dojrzeć, hulajnogi nie są ładowane przy pomocy kabli USB, przez co niemożliwe jest korzystanie z innych ładowarek niż te dostarczone przez firmę.
To ostatnie jest szczególnie ważne, ponieważ na początku jedna osoba dostanie maksymalnie cztery ładowarki. Hulajnoga ładuje się około pięciu godzin, choć jeśli zbierzemy ją z ulicy i nie jest rozładowa do końca, może to zająć mniej czasu.
No dobrze, ale przecież co to za problem zabrać cztery hulajnogi, naładować, w tym czasie pojechać po kolejne, zamienić je w ładowarce, odstawić i tak jeździć w kółko? Tu zaczynają się problemy. Odstawić hulajnogi można wyłącznie między piątą rano a siódmą. To oznacza, że osiem sztuk jednej nocy to sensowne maksimum możliwości jednej osoby.
Liczba ładowarek dla jednej osoby ma zmienić się z czasem - na razie chodzi o to, by jak najwięcej osób mogło je otrzymać. To, które hulajnogi nadają się do ładowania, będzie można sprawdzić w aplikacji Lime, tej samej której używamy do wypożyczania pojazdów. Tam również pojawią się informacje o rozliczeniach.
Policzmy zatem, czy tego typu ładowanie w ogóle się opłaca. Zacznijmy najpierw od informacji, ile będzie kosztować nas naładowanie samej hulajnogi. Lime nie podaje, jaką pojemność mają baterie, więc obliczenia mają charakter szacunkowy.
Podobna hulajnoga od Xiaomi ma akumulator o pojemności 0,28 kWh. Średnia cena prądu w Polsce to 55 groszy za kWh. To oznacza, że jedno ładowanie to koszt kilkudziesięciu groszy. Podczas spotkania koszt prądu na jedno ładowanie szacowany jest na około 50 groszy.
Do tego trzeba doliczyć koszty paliwa - generalnie przedstawiciele firmy liczą raczej na współpracę z osobami zmotoryzowanymi. Hulajnóg nie będzie wolno odstawiać w dowolnych miejscach - to Lime wyznaczy lokalizacje. Trzeba tam dojechać. Odebranie hulajnóg wymaga tego samego.
Czy ładowanie hulajnóg Lime się opłaca?
Na razie hulajnogi można odstawiać tylko po lewej stronie Wisły. Prawa strona ma być dostępna dopiero na wiosnę. Zakładając, że przyjmiemy średnią stawkę za kilometrówki w firmach, za każdy kilometr przejazdu do miejsca docelowego należy doliczyć niecałe 90 groszy kosztów. Tutaj najtrudniej będzie o konkrety, ponieważ wszystko zależy od tego, jaki samochód posiadamy i jak daleko będziemy dojeżdżać na miejsce zwrotu.
Zakładając bardzo optymistycznie, że uda nam się ładować osiem hulajnóg dziennie, będziemy pracować 30 dni w miesiącu i będziemy jeździć dziennie pięć kilometrów po mieście i za każdą hulajnogę dostaniemy pieniądze (o tym za chwilę), będziemy mogli dostać 2880 złotych netto (bez VAT).
Zakładając, że płacimy tzw. mały ZUS, ubezpieczenie chorobowe i płacimy podatek liniowy, na czysto (nie wliczając kosztów) dostajemy niecałe 2150 złotych. Przy normalnej wysokości składki na ZUS zostanie nam 1606 złotych. Koszty (licząc wyłącznie koszty prądu i paliwa, bez wliczania ubezpieczeń czy amortyzacji pojazdu) to miesięcznie ponad 250 złotych. Zostanie nam nieco mniej niż 1900 złotych przy małym ZUSie, 1450 złotych przy normalnym.
Warto też wziąć poprawkę na to, jak wiele czasu dziennie zajmie nam zebranie i ponowne rozwiezienie hulajnóg. Sam proces odebrania hulajnogi do ładowania i odstawienia jej po ładowaniu zajmie około minuty, więc jest w praktyce pomijalny. Większość czasu zajmie dojechanie po urządzenia i odstawienie ich z powrotem. Jeśli będziemy mieszkać niedaleko punktu zwrotu, powinno to zająć nie więcej niż dwie-trzy godziny dziennie.
Przedstawiciele firmy dodają za to, że możliwe jest otrzymywanie przelewów codziennie. Wystarczy, że codziennie będziemy wysyłać fakturę firmie.
Kiedy nie dostaniesz pieniędzy?
Podczas spotkania kilkukrotnie zwracano uwagę, że możliwe jest, iż nie za każdą naładowaną hulajnogę otrzymamy wynagrodzenie. Po pierwsze, hulajnoga musi być naładowana do co najmniej 95 proc. Usłyszałem, że najlepiej naładować do 100 proc., ponieważ zimą bateria może się częściowo rozładować w transporcie, a wtedy nie dostaniemy pieniędzy.
Po drugie, trzeba będzie zwrócić uwagę na to, jak zaparkowane są hulajnogi. Kilkukrotnie podczas spotkania podkreślane było, by ustawiać je na równym terenie oraz nie przeszkadzać pieszym, na przykład blokując chodnik.
A co jeśli po podpisaniu umowy ktoś będzie chciał zrezygnować? Można to zrobić bez konieczności ponoszenia opłat. "Każda ze Stron może rozwiązać niniejszą Umowę poprzez doręczenie drugiej Stronie pisemnego wypowiedzenia z terminem czterdziestu pięciu dni" - czytamy w umowie. Nie jest podany za to konkretny adres, na który trzeba przesłać wypowiedzenie.
"Najgorsze, co przydarzyło się mojemu miastu w ostatnich latach. Wszędzie ten syf porozwalany leży, ludzie stawiają to gdzie popadnie, nawet na drodze, środku chodnika." – to tylko jeden komentarz z mediów społecznościowych, jakie pojawiły się po premierze tych urządzeń. Firma chce ich uniknąć, sprawiając, by przynajmniej osoby ładujące odstawiały je tak, by nie sprawiać problemów.
Jak informuje biuro prasowe, liczba Juicerów zmienia się dynamicznie, więc nie można powiedzieć, ile osób współpracuje z firmą. Będą oni jednak potrzebni, ponieważ hulajnogi cieszą się wielką popularnością. I to nawet pomimo faktu, że w tej chwili nadal nie wiadomo, gdzie można nimi jeździć.