Turyści, którzy traktują helikoptery GOPR lub TOPR jak taksówkę zapłacą koszty akcji ratunkowych? Zdaniem eksperta ds. ubezpieczeń Polacy już niedługo będą płacić za akcje ratunkowe w górach. Polska jak na razie jest jednym z niewielu państw w Europie, w którym tego typu akcje są darmowe.
- W większości krajów świata koszty ratownictwa w górach, ale także na jeziorach czy na morzu, pokrywane są przez ratowanego - mówi Marcin Broda z "Dziennika Ubezpieczeniowego" w rozmowie z Gazetą.pl.
A koszt akcji ratunkowej może wynieść nawet kilkanaście tysięcy złotych. Wystarczy, że do akcji ruszy helikopter ratunkowy. Sam jego start to koszt ok. 3 tys. euro, z kolei transport do szpitala kosztować może nawet i 10 tys.
Działalność pogotowia górskiego finansowana jest z dotacji z MSWiA, budżetów sponsorów i części wpływów z biletów do parków narodowych. Ta pierwsza oscyluje w granicach kilkunastu milionów złotych.
Polska funduje akcje ratownicze w górach
To dość niespotykana sytuacja w Europie. Poza Polską za akcję ratunkową nie zapłacimy w krajach skandynawskich. Również tam jednak za bezpodstawne wezwane ratowników trzeba zapłacić. Zdaniem eksperta, taką drogą może podążyć również Polska. Koszty akcji mają odstraszyć turystów, którzy traktują ratowników jak powietrzną taksówkę.
A nie trzeba daleko szukać, by znaleźć przykłady tego typu akcji. Pod koniec roku GOPR uratował turystów, którzy w pierwszym stopniu hipotermi znaleźli się w okolicach Małego Śnieżnika. Poszli oni w góry kompletnie nieprzygotowani zarówno pod względem stroju, jak i wyposażenia